Kiedy pojawił się Matt i Alan miałem ochotę zmyć się jak najdalej byle daleko od swojego wujka! Co prawda z Alanem już miałem dobry kontakt, ale z jego ojcem i Maksem coś mi się pogarsza... Tak są dobrzy to na pewno! Ale no jakoś tak dziwnie się przy nich czuję a po tym wystraszeniu miałem chwilowo dosyć. Chciałem już iść z żoną i dzieciakami do klasy, ale on złapał mnie za ramię przez co spojrzałem na niego zmieszanym wzrokiem na co Kiarcia chciała już zareagować, ale powstrzymałem ją ruchem ręki mówiąc, że dam radę.
- Idź z młodymi do klasy! Ja zaraz przyjdę kochanie - rzekłem na co niepewnie skinęła głową oraz wyszła ze strzelnicy tak jak ją o to prosiłem.
- Reker przepraszam, że cię w tedy wystraszyłem... Nie wiedziałem, że tak zareagujesz! Mogłem pomyśleć, że masz nadal rany psychiczne - westchnął czochrając mnie po włosach a moja złość na niego magicznie puściła. Cóż chciał dobrze... raczej nie powinienem się na niego gniewać!
- No dobra, dobra! Nie gniewam się - zaśmiałem się cicho odsuwając się lekko od niego, gdyż szanowałem swoją przestrzeń osobistą, którą naruszać mogła kiedy chciała tylko Kiara i Rajanek do innych nadal miałem jakiś dystans, który pewnie zniknie po jakimś czasie niestety... Chciałem już iść w spokoju do ukochanej i uczniów, ale nie! Złapał mnie oraz pewnie dla zabawy przyszpilił do ściany co było śmieszne dlatego na mojej twarzy wykwitł uśmiech, który po chwili zmienił się w grymas bólu, gdyż żebym tak łatwo mu się nie wyrwał przygwoździł kolanem moje ranne udo. Był to taki mocny ból, że nie zdążyłem pohamować łez, które napłynęły mi do oczu na co zdziwiony mnie puścił a ja opadłem na podłogę szybko ocierając zdradliwą słoną ciecz co i tak nie pomogło w zmniejszeniu bólu.
- Reker co się... - nie zdążył dokończyć, ponieważ wybiegłem jakoś ze strzelnicy szybko kierując się do mojego, Kiarci i Rajanka pokoju. Minąłem po drodze tylko zdziwionego wujka Erica, który nie zdążył mnie też zatrzymać a będąc już w bezpiecznym miejscu zamknąłem drzwi na klucz wiedząc, iż w razie czego ukochana ma drugi a ja sam zaszyłem się pod kołdrą gdzie pozwoliłem już sobie na łzy. Niby wiedziałem, że nie chciał tego zrobić specjalnie, ale strach jaki mną teraz zawładnął... po prostu dawno już tak się nie bałem i tyle! Czułem jakby w ranę wgryzał się wściekły pies, ale na szczęście powoli to ustawało a ja mogłem się w miarę uspokoić, ale mój oddech nadal był przyśpieszony oraz się nerwowo wzdrygałem. Matt nie rób tak - pomyślałem patrząc się przez okno.
<Kiara? :3 Przyjdziesz? ;c>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz