niedziela, 23 kwietnia 2017

Od Kiary cd. Reker'a

- Musimy skarbie! Potrzebujesz specjalnych leków, ale obiecuję że pogadam z Edwardem, żebyś nie zostawał na medycznym! Dla Ciebie to zrobię choć łobuz jesteś i powinieneś leżeć! - powiedziałam na co pocałował mnie w policzek. Poszliśmy na medyczny gdzie Edward szybko zajął się podawaniem leków Rekerowi, ale mruczał że powinien zostać, lecz stanowczo odmówiłam i powiedziałam że się nim zajmę, na co się zgodził, choć niechętnie. Później przyleciał lekko podpity wujek Eric, który też coś tam pomruczał że powinien leżeć w takim stanie, a nie biegać i w ogóle... Z tego co widzieliśmy to Olivier tez był nieźle podpity, więc musiał zostać z żołnierzami by wytrzeźwieć! A więc dlatego tak Ci się spieszyło Oliwier... Zaśmiałam się w myślach i wróciliśmy do pokoju, gdzie Rekuś od razu padł na łóżko i znowu zasnął, na co pocałowałam go w czoło i przykryłam delikatnie kołdrą, a sama jeszcze zajęłam się synkiem, po czym położyłam się obok ukochanego, wtuliłam się w niego ostrożnie i zasnęłam.
**
Obudziliśmy się o godzinie dziewiątej rano. Dzisiaj zajęcia były na popołudnie, czyli od piętnastej dwadzieścia, więc mogliśmy sobie troszkę pospać, a młodziki miały więcej czasu na zrobienie wypracowań, czy jak to tam się zwie! Przywitałam go pocałunkiem na dzień dobry co zaraz odwzajemnił i wstaliśmy. Pobawiliśmy się z synkiem, który był dzisiaj wyjątkowym rozrabiaką, kiedy go nakarmiłam, synuś zasnął, więc włożyłam go ostrożnie do łóżeczka i przykryłam kocykiem. Poszliśmy na śniadanie, zjedliśmy i poszliśmy do stajni, by sprawdzić, jak się mają nasze wierzchowce...
Kiedy tylko weszliśmy do stajni, zobaczyliśmy jak Jaskier próbuje wściekle zranić Nika! Naszego ucznia! Leżeł biedak na ziemi zapłakany i zasłaniał się rękami przed jego kopytami, sparaliżowany strachem, a kiedy już chciał go uderzyć przednimi kopytami, wtedy zjawił się Tafjun, który go zaatakował i odciągnął od chłopca. Szybko podbiegliśmy do niego, a ten biedny skulony, szukając bezpieczeństwa odruchowo w starszym od siebie człowieku, więc przykleił się dosłownie spanikowany do Rekera, drżąc jak galareta, albo jeszcze bardziej i płacząc.
 Nie wiedziałam skąd taka agresja ogiera do chłopca, bo przecież zawsze był spokojny w miarę... Ogiery walczyły ze sobą zaciekle, lecz w końcu Tajfun i tak wygrał. Pokąsał go trochę i pokopał, po czym przegrany wrócił do boksu, który szybko zamknęłam tak, ze nie mógł nawet wysunąć łba, gdyż zamknęłam również górną kratę, by nikomu nie zrobił krzywdy.

< Reker? ;3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz