niedziela, 23 kwietnia 2017

Od Kiary cd. Erica

Gdy dotarliśmy do miejsca, skąd usłyszeliśmy strzały, ukazała nam się piątka leżących i wykrwawiających się dzieciaków z gangu wujka... Normalnie zagotowało się we mnie że ktoś zranił bezbronne dzieciaki! W ogóle że ktoś chciał zabić dzieci!!! Oni mieli tylko góra 16 lat! Szybko zeskoczyliśmy z naszych koni i do nich podbiegliśmy. Dzieciaki poobrywały w klatki piersiowe oraz brzuchy, bo w tych miejscach najłatwiej się wykrwawić. Były w stanie krytycznym! Wszyscy zaczęliśmy tamować krwawienie, lecz musiały bardzo szybko dostać specjalistyczną pomoc, a do siedziby Anarchy było zbyt daleko!
Wtedy jak na zawołanie zjawił się mój gang z około trzydziestoma ludźmi, bo pewnie zwabiły ich strzały, a poza tym, to byliśmy blisko granicy naszych gangów, więc mieli prawo się zaniepokoić. Podjechali do nasz szybko na wierzchowcach, lecz trójca nieco się przestraszyła więc schowali się za nami... Ranni natomiast raczej nie mieli czasu by zareagować na moich ludzi, bo obecnie walczyli o każdy oddech. Szybko wydałam polecenia oraz kazałam wytropić tych, kto to zrobił, na co dwudziestu dwóch ludzi ruszyło na poszukiwania tych skurwieli, co prawie zabili dzieciaki. Byli świetnymi tropiącymi, więc wiedziałam że sobie poradzą!
Reszta moich dziecięciu ludzi, wzięła rannych chłopaków na swoje konie, a ja, Ramon oraz Robert, wzięliśmy trójcę świętą a swoje konie z czego byli z początku przerażeni, bo właściwie wciągnęliśmy ich na konie nagle... Byli przestraszeni, lecz nie robili problemów, bo wiedzieli że teraz nie jest na to czas! Pogoniliśmy szybko konie co cwału, a psy biegły obok naszych koni. Choć były nieco masywne niż zwykłe psy, to świetnie sobie radziły i biegły bardzo szybko, choć zapewne włochaczom było gorąco bo był upał. No ale cóż! Sytuacja była taka, a nie inna, lecz na szczęście szybko wjechaliśmy do gęstego lasu, na teremy Smoków i w po niecałych piętnastu minutach szybkiej jazdy znaleźliśmy się w bazie Smoków. Oczywiście młodzi rozglądali się z zainteresowaniem, ale i byli przerażeni nowymi ludźmi, oraz trzymały się blisko nas. Pytasz czemu im nie kazaliśmy wracać do ich bazy? A no dlatego że z nimi mogło się stać to samo, bo nigdy nie wiadomo gdzie się czai wróg! Do dzieciaków zleciało się pełno medyków i od razu zostali zabrani na "salę operacyjną", która była bardzo dobrze wyposażona, tak samo jak i nasz oddział medyczny. No cóż... Jeździło się tu i tam, to się wszystko zdobyło!
Podczas gdy dzieciaki operowali najlepsi lekarze Smoków, my siedzieliśmy zdenerwowani na sali, gdzie później mieli ich przywieźć... Nerwy nas zżerały jak cholera! Operacje trwały już trzy godziny, a czas się cholernie dłużył. W końcu przybiegł jeden z moich ludzi, który miał za zadanie z resztą wytropić tych co to zrobili.
- No i? - spytałam od razu, nie cackając się w pierdoły.
- Zrobił to gang o nazwie: Tiger Fury - powiedział lekko zdyszany - Jest ich około tysiąca, może troszkę więcej... Ich obóz znajduje się na północy, półtora godziny drogi od naszych terenów - wyjaśnił wszystko, na co skinęłam głową i pozwoliłam mu odejść. Następnie wywieźli dzieciaki z sal operacyjnych i przewieźli na oddział. Dzieciaki na szczęście mogły oddychać samodzielnie, lecz były w śpiączce z powodu rozległych obrażeń.

< Eric? ;3 smoki też tam wpierdziel spuszczą xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz