Kiedy zostawiłam wujka, było gdzieś godzina jedenasta... Skierowałam swoje kroki do Ramona i Shuna, by zdali mi raport ze wszystkich działań i takie tam. Później poszłam do swojego biura, gdzie miałam wszystkie ważne dokumenty i zaczęłam je sprawdzać. Oczywiście moje zaufane ręce to przeważnie robiły, że zajmowały się czasami dokumentami, bo przeważnie po co gang ma coś dokumentować? Jednak teraz w biurze znajdowały się różne mapy i segregatory z nazwami obozów i tak dalej. Wszystko było bardzo dobrze poukładane, więc chłopaki nie musieli ode mnie dostawać jeszcze opierniczu, za nieporządek w papierach!
Sprawdziłam większość dokumentów i wszystko było na szczęście dobrze, a widząc godzinę szesnastą czterdzieści, myślałam że strzelę sobie w łeb facepalma! Miałam tu zajść tylko na chwilę, a siedziałam prawie cały Boży dzień! mruknęłam niezadowolona w myślach i szybko wyszłam z biura, lecz Hrabia, który nie odstępował mnie na krok, zaraz pociągnął mnie za rękach i powstrzymał od pójścia na obiad, z czego byłam troszkę niezadowolona, lecz poszłam za nim, jak się okazało do mojego pokoju, gdzie zobaczyłam wujka Erica z moją kataną w rękach i zapewne jego szablą!
Od razu poczułam jak uginają mi się nogi, a przed oczami zobaczyłam Zacka, a właściwie jedną ze scen, kiedy to klęczałam na ziemi, trzymając go zakrwawionego na rękach, kiedy zostawały mu ostatnie chwile życia... Zack... Wypowiedziałam jego imię w myślach i musiałam się aż podeprzeć ściany, która sprawiała że jeszcze nie upadłam. Patrzyłam na niego, a kiedy mnie zauważył, wypuścił z rąk katanę i swoją szablę, lecz katana go nieźle poraniła, gdyż była cholernie dobrze naostrzona, a poza tym, to nie był byle jaki miecz!
Całe zamieszanie trwało może kilka sekund, lecz ja się czułam jakby to wszystko trwało z dobre dziesięć albo dwadzieścia minut! Widząc coraz więcej kwi, lezącej z obu dłoni wujka, otrzeźwiałam jakoś i szybko do niego podbiegłam, usadzając go na łóżku i szybko wyjmując apteczkę. Zaczęłam bardzo dokładnie i sprawnie oczyszczać jego rany na rękach, na co syczał co jakiś czas z bólu, bo rany były dość głębokie niestety...
No cóż! Nie powinien brać w łapska od tak katany! To ostre diabelstwo i chyba nic, nie jest tak ostre na świecie jak solidnie zrobione miecze katana, nie licząc chyba strażników... Po skończonym odkażaniu, zaczęłam na niektóre rany zakładać szwy, bo były zbyt głębokie rany niestety, ale to tylko w trzech miejscach! Równie dobrze mógł stracić palce, więc i tak miał sporo szczęścia!!! Zabandażowałam mu ręce i schowałam wszystko do apteczki, po czym podeszłam do swojego miecza i chwyciłam go drżącymi jak galareta rękami i schowałam go do jego pochwy, po czym jakoś udało mi się go odłożyć na szafkę.
- Mogło być gorzej... Mogłeś stracić wszystkie palce! - westchnęłam, kiedy usiadłam obok niego.
- Masz z tym mieczem jakieś przeżycia prawda? - spytał smutno, na co skinęłam głową.
- Ten miecz... Katana... Należała do mojego przyjaciela Zacka Abarai - westchnęłam wypowiadając jego imię i nazwisko - Był wielkim wojownikiem i nauczył mnie jak walczyć kataną. Należał do Smoków i praktycznie, to on mnie chronił przed niebezpieczeństwami czy tez przed innymi jeszcze wtedy ścierwami... Często też ćwiczyliśmy ze sobą szermierkę! Niestety... Krótko przed apokalipsą, kiedy wracał do domu, napadł na niego inny, mniejszy gang. Ten miecz zawsze nosił ze sobą i nigdy się z nim nie rozstawał... Dostał go po ojcu, a ja go dostałam kiedy zostało mu zaledwie parę chwil życia! umarł mi na rękach... Wykrwawił się, bo dostał dwa strzały blisko serca oraz brzuch. Kiedy umierał... - przerwałam na chwilę bo łzy mi leciały już tak z oczu, że nic nie widziałam, wiec szybko je otarłam - Kiedy umierał, oddał mi swoją katanę lekko się uśmiechając, jakby pogodził się z tym że umiera! Nie zdołałam mu pomóc... Gdybym wtedy wcześniej wyszła z pracy, a mogłam to zrobić, to by do tego nie doszło! Był moim przyjacielem... Rodziną! Tylko to mi teraz po nim zostało i wspomnienia, które nadal ranią bardziej, niż najostrzejszy nóż - westchnęłam i otarłam jakoś łzy, choć nie łatwo mi było je powstrzymać. No cóż... Jestem tylko człowiekiem! A to są wciąż świeże rany, które krwawią obficie, gdy tylko się o nich mówi czy myśli.
< Eric? ;3 rozryczała się troszku i jest jej przykro ;c >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz