- Eric cholera! To dzieje się na prawdę idioto! Idź po Raula od Kiary! - warknął znowu na mnie głos a Kias cały czas czekał na moją decyzję dotyczącą co robimy z złapaną ofiarą. No dobrze raz się żyje najwyżej będę łykać tabletki na medycznym - westchnąłem spoglądając na niebieskookiego.
- Trzeba będzie go wypuścić - rzekłem a on zdębiał nie wiedząc o co chodzi.
- Ale przecież on truł ludzi! - powiedział szpieg nie mogąc uwierzyć w to co słyszy.
- To nie on - mruknąłem zirytowany opierając się o parapet okna.
- Skąd wiesz? - zapytał Billy cały czas siedząc przy nieprzytomnym synu.
- Przeczucie - skłamałem, bo przecież nie powiem, że jego syn gada do mnie i mówi mi co tu na tym świecie się odwala! Boże uznaliby mnie za jakiegoś wariata - Kias sprowadź Raula... Tego od Kiary! Ja pójdę jeszcze zobaczyć naszego więźnia - westchnąłem dając rozkaz i tyle było dla niektórych widać niebieskookiego, który wlazł w najbliższy cień znikając dla normalnych ludzi. Sam wyszedł po paru chwilach na szczęście przez nikogo nie zatrzymywany.
****
Do właściwej sali dotarłem po dziesięciu minutach i muszę powiedzieć, że miałem niezłego farta, ponieważ mężczyzna nie był pilnowany przez ochronę w środku ani nikt się jeszcze nad nim nie znęcał, lecz i tak jak się dowiedziałem z akt Roger wyglądał na smutnego i przybitego obecną sytuacją... No w sumie nie dziwię mu się, bo nikt nie lubi siedzieć związany na tym krześle...
- Czujesz się winny? - zapytałem nagle a on podniósł na mnie przerażony wzrok.
- Ja nic nie zrobiłem... Ktoś mnie musi wrabiać... - powiedział załamany a ja już wiedziałem, że nie kłamie. Mogłem rozpoznać ludzi złych i dobrych, bo po takich rzeczach jakie przeszedłem potrafiłem robić to perfekcyjnie. Jeden szczegół może cię odesłać do odpowiedniej grupy i nie ważne jakim aktorem byś nie był to i tak trafisz do mnie na odpowiednią listę.
- Wiem... - westchnąłem rozwiązując go jednym szybkim szarpnięciem - Dlatego idź do rodziny i nie wychylaj się za bardzo! Jeśli coś cie zaniepokoi to od razu się do mnie zgłoś - dodałem a on z szoku nie wiedział co zrobić, ale w jego oczach odbijała się wdzięczność dlatego wskazałem mu drzwi, które dopadł niemal od razu. Kaci byli najbardziej zdziwieni całym zajściem, ale odetchnęli z ulgą, że tortur na razie nie będą musieli przeprowadzać. Po kilku minutach wpadł też Raul prowadzony przez Kiasa. Mężczyzna nie wiedziała za bardzo o co chodzi więc zaczęliśmy mu wszystko po kolei tłumaczyć a ten był zdziwiony, iż tyle o nim wiemy, ale zgodził się przeprowadzić śledztwo. Miał mu pomagać Evarest ale ten pewnie zagłębi się w swoje książki i nic nie zrobi. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o tym co robił przed wojną i tym, że mógłby też zająć się tym samym teraz... Chciałem zadać mu jeszcze parę pytań, lecz niespodziewanie zjawił się zdyszany Leon, który wyglądał na zdenerwowanego a ja dopiero teraz spostrzegłem, że nie było mnie na zewnątrz ponad godzinę!
- Eric... - wydusił jakoś z siebie prostując się.
- Co się stało Leon? - zapytałem od razu.
- Był zamach na drugiego założyciela i jego syna, ale Kias zdążył ich obronić... spajper... - dyszał opierając się o ścianę.
- Coś im się stało?! Co z Kiasem?! - zapytałem zdenerwowany.
- Z założycielem i młodym wszystko w porządku... Kias oberwał i jest na operacji... - wydusił jakoś martwiąc się o przyjaciela.
- O ja pierdole... Coś zagraża jego życiu? - zadałem ostatnie pytanie, ale on tylko rozłożył ręce zapewne nic nie wiedząc dlatego zerwałem się z miejsca i pobiegłem pod salę operacyjną gdzie dopiero po następnej godzinie wywieźli żywego szpiega. Edward kazał, żeby leżał też na jego sali więc nie musiałem latać po tych wszystkich oddziałach...
Mason widząc, że niebieskooki jeszcze dycha odetchnął z ulgą i podążył za nim wzrokiem. Na szczęście leżeli obok siebie więc jeszcze bardziej się uspokoił. Nagle doktorek wszedł na salę i podał mi w woreczku strunowym dwa snajperskie naboje, które od razu wziąłem pod światło.
- Ruski SWD - mruknąłem - Mało ludzi u nas używa tego rodzaju broni... No chyba, że amatorzy... - dodałem wściekły nie wiedzą, który dureń to był. - Leon przyprowadź Luisa będziecie robić tutaj za ochronę - rzuciłem w cień na co usłyszałem jęki niezadowolenia, bo to jemu w kolejności hierarchii należała się teraz posada przywódcy szpiegów, ale grzecznie wypełnił polecenie.
<Will? :3 Jakie wrażenia po zamachu? xd>
- Wiem... - westchnąłem rozwiązując go jednym szybkim szarpnięciem - Dlatego idź do rodziny i nie wychylaj się za bardzo! Jeśli coś cie zaniepokoi to od razu się do mnie zgłoś - dodałem a on z szoku nie wiedział co zrobić, ale w jego oczach odbijała się wdzięczność dlatego wskazałem mu drzwi, które dopadł niemal od razu. Kaci byli najbardziej zdziwieni całym zajściem, ale odetchnęli z ulgą, że tortur na razie nie będą musieli przeprowadzać. Po kilku minutach wpadł też Raul prowadzony przez Kiasa. Mężczyzna nie wiedziała za bardzo o co chodzi więc zaczęliśmy mu wszystko po kolei tłumaczyć a ten był zdziwiony, iż tyle o nim wiemy, ale zgodził się przeprowadzić śledztwo. Miał mu pomagać Evarest ale ten pewnie zagłębi się w swoje książki i nic nie zrobi. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o tym co robił przed wojną i tym, że mógłby też zająć się tym samym teraz... Chciałem zadać mu jeszcze parę pytań, lecz niespodziewanie zjawił się zdyszany Leon, który wyglądał na zdenerwowanego a ja dopiero teraz spostrzegłem, że nie było mnie na zewnątrz ponad godzinę!
- Eric... - wydusił jakoś z siebie prostując się.
- Co się stało Leon? - zapytałem od razu.
- Był zamach na drugiego założyciela i jego syna, ale Kias zdążył ich obronić... spajper... - dyszał opierając się o ścianę.
- Coś im się stało?! Co z Kiasem?! - zapytałem zdenerwowany.
- Z założycielem i młodym wszystko w porządku... Kias oberwał i jest na operacji... - wydusił jakoś martwiąc się o przyjaciela.
- O ja pierdole... Coś zagraża jego życiu? - zadałem ostatnie pytanie, ale on tylko rozłożył ręce zapewne nic nie wiedząc dlatego zerwałem się z miejsca i pobiegłem pod salę operacyjną gdzie dopiero po następnej godzinie wywieźli żywego szpiega. Edward kazał, żeby leżał też na jego sali więc nie musiałem latać po tych wszystkich oddziałach...
Mason widząc, że niebieskooki jeszcze dycha odetchnął z ulgą i podążył za nim wzrokiem. Na szczęście leżeli obok siebie więc jeszcze bardziej się uspokoił. Nagle doktorek wszedł na salę i podał mi w woreczku strunowym dwa snajperskie naboje, które od razu wziąłem pod światło.
- Ruski SWD - mruknąłem - Mało ludzi u nas używa tego rodzaju broni... No chyba, że amatorzy... - dodałem wściekły nie wiedzą, który dureń to był. - Leon przyprowadź Luisa będziecie robić tutaj za ochronę - rzuciłem w cień na co usłyszałem jęki niezadowolenia, bo to jemu w kolejności hierarchii należała się teraz posada przywódcy szpiegów, ale grzecznie wypełnił polecenie.
<Will? :3 Jakie wrażenia po zamachu? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz