- Tak cały twój! - zaśmiałem się cicho a w tedy chłopak z radości podbiegł do mnie oraz się przytulił co było dziwną, ale przyjemną rzeczą! Trwało to niestety tylko sekundy, gdyż gdy lekko otrzeźwiał z emocji odskoczył ode mnie jak poparzony mieszając się przy tym strasznie. Jego mina i mowa ciała wskazywała na to, iż się boi mojej reakcji, bo pewnie jego biologiczni rodzice nigdy mu na to nie pozwalali a jak już coś takiego zrobił to zapewne nieźle obrywał... Westchnąłem na to wszystko cicho oraz pewnym krokiem się do niego zbliżyłem a kiedy uznałem, że odległość jest dobra poczochrałem go po włosach mówiąc mu tym samym, że zły nie jestem.
- Ja przepraszam po prostu... - nie mógł się wysłowić oraz potrząsał szybko głową, ale wycofać się dalej nie mógł, bo na drodze stanęła mu ściana.
- Nathan! Zły nie jestem i możesz się przytulać ze szczęścia, bo to odruch ludzki! - uśmiechnąłem się do niego głaszcząc jego psiaka, który do nas podszedł i zaczął łapkami opierać się o nogi chłopaka dlatego podniosłem szczeniaka i dałem go mu do rąk na co pies zaczął od razu lizać go po twarzy. Cichy śmiech rozszedł się po pokoju a ja uśmiechnąłem się delikatnie oraz popatrzyłem teraz na Tiję, która z zainteresowaniem i również wielką radościom patrzyła na swojego pupila, który pacał ją ogonem po brzuchu przy czym od czasu do czasu lizał ją po twarzy w podzięce za okazaną miłość i pieszczoty. Teraz takie małe a potem 90 cm co najmniej mają - stwierdziłem w myślach podchodząc do siostrzenicy biorąc bandaż do ręki na co popatrzyła na mnie proszącym wzrokiem.
- Wujek ja nie chcę! Ja chcę widzieć! - rzekła przytulając szczeniaka do swojej klatki piersiowej, któremu się to bardzo spodobało. Wiedziałem, że łatwo nie odpuści a w razie czego sama sobie zerwie bandaż gdy wyjdę i tyle więc westchnąłem cicho oraz machnąłem niedbale ręką odkładając bandaż na swoje miejsce co ją po raz kolejny dzisiaj ucieszyło.
- Niech ci będzie! Nie założymy go... - rzekłem na co skinęła głową i rozluźniła się bardziej układając się w wygodnej pozycji na łóżku - Muszę już iść, ale przyjdę później! Jak chcecie to mogę wam załatwić posłania, miski i takie inne co do zwierzaków, bo pewnie nie opuszczą was ani na sekundę! - zaśmiałem się i omiatając ostatni raz pokój wzrokiem wyszedłem zamykając za sobą bardzo dobrze drzwi. Najpierw poszedłem do stajni by zobaczyć jak się miewa mój Diabeł! Z tego co słyszałem to z jego raną było coraz lepiej i już pozwalał sobie nawet na małe wariacje co mnie cieszyło, gdyż nie chciałem, żeby cierpiał...
Będąc już w stajni zobaczyłem, że na przeciwko boksu Diabla znowu znalazł się smutny ogier Trakeński o imieniu Arao. Zazwyczaj miał właścicieli tylko na chwilkę, ponieważ jak go ktoś już brał to zawsze zwracał, bo coś mu w nim nie pasowało a do dzisiaj nie wiem co... przecież to takie spokojne i przyjazne konisko! Nikogo jeszcze ani razu nie zrzucił a biedaczkowi smutno, że nikt go nie chce. Może Tija się zainteresuje? - pomyślałem głaszcząc Diabla po głowie na co parsknął radośnie oraz zaczął szukać kostek cukru starannie mnie obwąchując.
- Arao... - powiedziałem imię konia na co zareagował od razu i po tym jak karus dostał swój cukier też dałem mu jedną kostkę by się rozweseli co niestety tylko trochę pomogło... Posiedziałem z nimi trochę aż w końcu poszedłem z powrotem do pokoju Tiji. Naukę jazdy konnej czas zacząć!
<Tija? :3>
- Ja przepraszam po prostu... - nie mógł się wysłowić oraz potrząsał szybko głową, ale wycofać się dalej nie mógł, bo na drodze stanęła mu ściana.
- Nathan! Zły nie jestem i możesz się przytulać ze szczęścia, bo to odruch ludzki! - uśmiechnąłem się do niego głaszcząc jego psiaka, który do nas podszedł i zaczął łapkami opierać się o nogi chłopaka dlatego podniosłem szczeniaka i dałem go mu do rąk na co pies zaczął od razu lizać go po twarzy. Cichy śmiech rozszedł się po pokoju a ja uśmiechnąłem się delikatnie oraz popatrzyłem teraz na Tiję, która z zainteresowaniem i również wielką radościom patrzyła na swojego pupila, który pacał ją ogonem po brzuchu przy czym od czasu do czasu lizał ją po twarzy w podzięce za okazaną miłość i pieszczoty. Teraz takie małe a potem 90 cm co najmniej mają - stwierdziłem w myślach podchodząc do siostrzenicy biorąc bandaż do ręki na co popatrzyła na mnie proszącym wzrokiem.
- Wujek ja nie chcę! Ja chcę widzieć! - rzekła przytulając szczeniaka do swojej klatki piersiowej, któremu się to bardzo spodobało. Wiedziałem, że łatwo nie odpuści a w razie czego sama sobie zerwie bandaż gdy wyjdę i tyle więc westchnąłem cicho oraz machnąłem niedbale ręką odkładając bandaż na swoje miejsce co ją po raz kolejny dzisiaj ucieszyło.
- Niech ci będzie! Nie założymy go... - rzekłem na co skinęła głową i rozluźniła się bardziej układając się w wygodnej pozycji na łóżku - Muszę już iść, ale przyjdę później! Jak chcecie to mogę wam załatwić posłania, miski i takie inne co do zwierzaków, bo pewnie nie opuszczą was ani na sekundę! - zaśmiałem się i omiatając ostatni raz pokój wzrokiem wyszedłem zamykając za sobą bardzo dobrze drzwi. Najpierw poszedłem do stajni by zobaczyć jak się miewa mój Diabeł! Z tego co słyszałem to z jego raną było coraz lepiej i już pozwalał sobie nawet na małe wariacje co mnie cieszyło, gdyż nie chciałem, żeby cierpiał...
Będąc już w stajni zobaczyłem, że na przeciwko boksu Diabla znowu znalazł się smutny ogier Trakeński o imieniu Arao. Zazwyczaj miał właścicieli tylko na chwilkę, ponieważ jak go ktoś już brał to zawsze zwracał, bo coś mu w nim nie pasowało a do dzisiaj nie wiem co... przecież to takie spokojne i przyjazne konisko! Nikogo jeszcze ani razu nie zrzucił a biedaczkowi smutno, że nikt go nie chce. Może Tija się zainteresuje? - pomyślałem głaszcząc Diabla po głowie na co parsknął radośnie oraz zaczął szukać kostek cukru starannie mnie obwąchując.
- Arao... - powiedziałem imię konia na co zareagował od razu i po tym jak karus dostał swój cukier też dałem mu jedną kostkę by się rozweseli co niestety tylko trochę pomogło... Posiedziałem z nimi trochę aż w końcu poszedłem z powrotem do pokoju Tiji. Naukę jazdy konnej czas zacząć!
<Tija? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz