Kiedy Kiara opuściła pokój Roberta, który został mu przypisany na czas pobytu w Smokach usiadłem na jego łóżku oraz jednym szybkim ruchem go odkryłem dlatego spojrzał na mnie załzawionymi oczami, drżąc jeszcze z powodu strachu przez co zrobiło mi się go strasznie żal.
- Robert spokojnie! Nikt cię nie chce zranić i dobrze o tym wiesz - powiedziałem łagodnie chowając szablę gdzieś pod łóżkiem by nie przestraszył się jeszcze bardziej, bo w tedy mogłoby być krucho.
- Artem nie żyje... Miałem wypadek... krew... - mówił drżącym głosem nie ukrywając przede mną, że nadal to wszystko strasznie przeżywa.
- Tak nie żyje, ale z nim rozmawiałem i okazało się, że wcale zły nie jest i kazał mi wrócić do szermierki - rzekłem a na ostatnie słowo ponownie się wzdrygnął - Robert w tedy zawiódł tylko sprzęt i dlatego zostałeś ranny - westchnąłem na co przytulił twarz do poduszki mrucząc coś zestresowany pod nosem.
- Byłeś w pustce? - spytał nagle na co skinąłem głową - Nienawidzę pustki - dodał po chwili.
- Wiem, wiem... nie denerwuj się! Nie miałeś już koszmarów od bardzo dawna więc spokojnie - rzekłem na co znowu niepewnie skinął głową podnosząc się do siadu - Podać ci leki uspokajające? - zapytałem, ale zaprzeczył głową oddychając głęboko co powoli mu pomagało.
- Nie chce fachtunku już nigdy widzieć... - stwierdził patrząc się lekko otępiałym wzrokiem w podłogę.
- Robert przecież byłeś świetny w szpadzie i florecie! To że szabla spowodowała wypadek nie może skreślić ci sportu, którego lubisz - starałem się go przekonać w co chwilkę uwierzył, ale nadzieja przepadała tak szybko jak się pojawiła.
- Tak tylko szpada i floret... Wszyscy praktycznie tylko szabla więc nie ma szans bym do tego wrócił - westchnął załamany.
<Kiara? :3 Ramon wparuje? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz