środa, 26 kwietnia 2017

Od Erica cd. Tiji

Kiedy Chris przykleił się do Tiji słodko razem wyglądali i gdy już miałem mówić, że krzywdy na pewno mu nie zrobi usłyszeliśmy pukanie a po chwili skrzyp drzwi co dla mojego słuchu snajperskiego było torturą więc popatrzyłem z poirytowaniem w ich stronę chcąc się dowiedzieć kto jest sprawcą tego "haniebnego" czynu. Jak się okazało przyszedł Andrew i Nathan, którzy popatrzyli ze smutkiem na przestraszoną Tiję, którą pogłaskałem po głowie mówiąc jej tym samym, iż nic się strasznego nie dzieje. Delikatnie zabrałem jej Chriska, który zrobił niezadowoloną minę co oznaczało, że ciocia mu się spodobała co mnie cieszyło, ale w tej chwili nie mogliśmy sobie niestety pozwolić na zabawy.
- Tija przyszedł Nathan. Wrócę niedługo! Spokojnie krzywda ci się nie stanie - rzekłem i wraz z Andrewem, który wepchnął chłopaka do pokoju wyszliśmy na korytarz.
- Widzę, że tatuś na posterunku - zaśmiał się mężczyzna patrząc na mojego synka, który był dość senny - Biedna Tija... Mam nadzieję, że zdechli w męczarniach - dodał jeszcze smutniejąc na nowo.
- Od tak sadystą mnie nie nazwali - stwierdziłem z chytrym uśmieszkiem - Zaciągnąłeś go tu czy sam chciał przyjść? - zapytałem nagle na co westchnął.
- Nie pokazywał się na zajęciach odkąd Tija zniknęła... Doszedłem do wniosku, że ją lubi i czuje się pewniej w jej towarzystwie - wytłumaczył mi na co skinąłem głową.
- Dokuczają mu jeszcze? - zadałem nowe pytanie.
- Po tym jak przefarbowano im włosy stali się pilnymi uczniami! Staramy się ich pilnować i jak na razie nikomu jeszcze krzywdy nie zrobili, ale ja nie siedzę z nimi 24/7 więc upilnować ich do końca z resztą nie możemy dlatego może wyjść różnie - wytłumaczył opierając się o ścianę a w tedy w mojej głowie narodziła się pewna myśl, która chyba będzie świetnym rozwiązaniem!
- Mam pomysł, zwierzęta mogą przychodzić na lekcje z właścicielem? - spytałem na co się bardzo zdziwił.
- Jeszcze takiego przypadku nie miałem, ale jak jest grzeczne to czemu nie? - popatrzył na mnie podejrzliwie na co się uśmiechnąłem - Co ty planujesz wariacie jeden?
- Zobaczysz! Muszę spadać narka! - zaśmiałem się i wraz z śpiącym już Chriskiem wpadłem po niedługim czasie do sypialni gdzie przejęła go Katrina a ja nie tłumacząc się w ogóle poszedłem do Camerona, który zajmował się tresurą psów jak i sprawował nad nimi opiekę gdy ktoś przyniósł jakiegoś psa zza kwatery i nie mógł znaleźć właściciela.
Cameron nie był jakiś specjalnie wysoki, gdyż mierzył niecałe 170 cm. Brązowe włosy i ciemne zielone oczy pasowały do niego jak ulał, ale co najważniejsze miał rękę do tresury zwierząt i nigdy się jeszcze nie zdarzyło, że jego podopieczny zwiał od właściciela, bo nie był wstanie wykonać jakiejś komendy gdy był bardzo potrzebny. Wchodząc na salę zauważyłem go z jakimś owczarkiem niemieckim, któremu bardziej były zabawy w głowie niż wykonywanie komend.
- Część Eric! Coś się stało? - zapytał każąc psu usiąść co wykonał a w nagrodę dostał smakołyk.
- Masz jakieś wyszkolone szczeniaki? Takie odważne i potrafiące obronić właściciela - rzekłem od razu na co chwilę pomyślał, ale skinął głową i kazał za sobą iść.
- Co kolejnego psa się zachciało? - zaśmiał się będąc na zapleczu gdzie z kartonu był wykonane posłanie dla szczeniaków. Oczywiście psiaki nie mogły z niego wyjść dlatego by je zobaczyć musieliśmy podjeść bardzo blisko.
- Nie dla mnie! Powoli mi miejsca na łóżku brakuje - zaśmiałem się cicho a on pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Został mi tylko foxterier gładkowłosy i dwa bernardyny - rzekł nachylając się nad prowizorycznym posłaniem.
- Wezmę bernardyny - stwierdziłem od razu a przed oczami pojawił się mi mój Nico! No tak właściwie to był on rodziców, ale go uwielbiałem tak samo jak on mnie. Niby wielkie bestie a łagodne jak baranki są. Cameron nie zastanawiał się długo i podał mi dwie puchate kulki.
- Nie mają jeszcze imion, ale wytresowane są - stwierdził z westchnieniem - Ich poprzedni właściciel pewnie też je uczył, bo szybko kapują co i jak - dodał szybko na co skinąłem głową.
- Dzięki Cameron! - rzekłem i zniknąłem szybko nie słysząc już tego co mówił. Pewnie niektórzy się zdziwią, ale od razu nie poszedłem do pokoju siostrzenicy tylko do pokoju "rzeczy, które mogą się przydać". Zamknąłem za sobą dokładnie drzwi oraz puściłem szczeniaki na ziemię by mogły sobie pobiegać a ja sięgnąłem do jednego z pudeł, z którego po pewnym czasie wyciągnąłem dwie obroże do których były wsuwane kartki z danymi właściciela dlatego szybko machnąłem taką o Tiji i Nathanie po czym założyłem je szczeniakom i poszedłem spokojnym krokiem do pokoju białowłosej gdzie była sama więc chłopak pewnie musiał już iść. Tija wzdrygnęła się na pisk drzwi oraz spanikowana odsunęła się jak najdalej na co westchnąłem - To tylko ja Tijko! Mam dla ciebie prezent - rzekłem i delikatnie położyłem na jej brzuchu puchatą kulkę, która poczłapała do jej twarzy oraz zaczęła ją lizać.
<Tija? :3> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz