środa, 26 kwietnia 2017

Od Erica cd. Kiary

Jak plan wydarzeń? Pierwszy zawał rodzice wiedzą o gangu i nożu, ale nie są źli, drugi zawał przede mną pojawił się uśmiechnięty Artem i chyba ten Zack! Cieszyłem się, że mogę go znowu zobaczyć, lecz uświadamiając sobie znowu, iż to przeze mnie nie żyje odwróciłem wzrok oraz cofnąłem się o dwa kroki do tyłu. Nie miałem odwagi wydusić z siebie żadnego słowa... nie teraz kiedy mam go przed sobą i pewnie zaraz na mnie nawrzeszczy, że jestem gówniarzem i dobije mnie słowami "przez ciebie nie żyję" ale minęły chyba dwie minuty i nic! Kątem oka zauważyłem, iż tamten mężczyzna odszedł w dalszą część pustki z Kiarą i już chciałem znikać, lecz Artem w magiczny sposób pojawił się tuż obok mnie oraz jak to miał w zwyczaju szturchnął mnie w prawy bok.
- Artem ja... - nie zdążyłem dokończyć, gdyż się zaśmiał.
- Eric! Tak się cieszę, że wreszcie możemy pogadać! Jak tam twoje kocie ruchy? - zaśmiał się znowu a w jego głosie nie dało się usłyszeć ani odrobiny złości przez co upadłem zdziwiony na tyłek, bo nogi nie były w stanie już tego wszystkiego wytrzymać - Oj Eric, Eric, Eric... Wstań - dodał rozbawiony kręcąc z niedowierzaniem głową i szybkim ruchem ręki ustawił mnie na prostych nogach tak bym mógł spojrzeć mu w oczy przez co do moich napłynęły łzy.
- Przepraszam, że się w tedy spóźniłem! Gdyby nie moja głupota żyłbyś jeszcze - rzekłem trzęsąc się jak galareta na co poczochrał mnie po głowie co zdziwiło mnie po raz kolejny.
- Eric to nie twoja wina! Nie jestem na ciebie zły w żadnym stopniu i wiem jak to przeżywasz... Odkąd cię obserwuję nie tknąłeś szermierki ani razu! Weź ćwicz dla mnie! Ja chcę, żebyś robił to co lubiłeś! Niema co płakać nad rozlanym mlekiem... poza tym pomściłeś mnie a ja trochę sobie nagrabiłem u nich więc dlatego mnie zabili... - westchnął cały czas patrząc na mnie ciepłym i przyjaznym wzrokiem.
- Czyli się nie gniewasz? - zapytałem z lekko drżącym głosem na co skinął głową.
- Na ciebie nigdy młody! Wyrosłeś od naszego ostatniego spotkania! Rafa ostatnio rozrabiał nie? Następnym razem go schlejcie i spokojniejszy się zrobi! Jesteś wspaniałym przywódcą i założycielem więc już się nie przejmuj tym, że nie żyję, bo postaram się często do ciebie zaglądać oraz cały czas cię obserwuję. Combat, mais rappelez-vous qu'il est préférable de perdre que de combattre injuste - rzekł po francusku słowa, które zwykle powtarzał przed i po naszych zajęciach z szermierki na co wreszcie się uśmiechnąłem.
- Je me souviendrai - stwierdziłem za co znowu poczochrał mnie po włosach.
- Bierzesz szablę i lecisz z siostrzenicą na salę trenować i może turniej zrobić - zaśmiał się - Zack to dobry człowiek! Nauczył Kiarę jeśli dobrze pamiętam jej imię szermierki i walczyć kataną więc będzie to dla ciebie godna przeciwniczka! No do katany nie doszliśmy a też chciałem cię nauczyć co i jak, ale przynajmniej coś ci po sobie zostawiłem - skrzyżował ręce na piersi.
- Pociąłem sobie tym ręce! Wiesz jakie to ostre? Ale chyba się fajne walczy - uśmiechnąłem się pod nosem.
- Eh... czas się skończył! Eric masz mi się tu nie zamartwiać i pokazać się z jak najlepszej strony szermierza! To rozkaz - zaśmiał się na co uśmiechnąłem się szeroko.
- Tak jest! - odparłem rozbawiony oraz ocknąłem się po chwili wraz z Kiarą na jej łóżku a Lord i Hrabia patrzyli na nas ze zdziwieniem. Szybko zerwałem się do siadu oraz złapałem szablę w rękę, która trzymała teraz pewnie broń. - To co idziemy na tą szermierkę? - zaśmiałem się.

<Kiara? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz