- No jeszcze trzy... W Arizonie było więcej budynków a tu trzeba szukać - stwierdził najodważniejszy z chłopaków, który z tego co pamiętam miał na imię Arthur.
- No to pokażecie nam co nabazgraliście? - zapytałem z śmiechem na co niepewnie skinęli głowami - Czego wy się tak boicie? Przecież wam krzywdy nie zrobimy - dodałem szybko marszcząc lekko brwi.
- No bo Rafa zawsze nas opierniczał, że się opierdzielmy i nic nie robimy - westchnął Marco opierając się o ścianę budynku.
- On by chciał, żebyśmy tylko w Arizonie na tyłku siedzieli i nic na prawdę nie robili! Przywódco sam dobrze wiesz, że nie lubimy siedzieć w jednym miejscu... - dorzucił się Shawn.
- Rafa jak zawsze marudzi i tyle! Tutaj możecie malować byleście nie wchodzili na tereny innych obozów i gangów... Znacie granice? - spytałem na co pokiwali twierdząco głowami - No to prowadźcie! Lord, Hrabia dajcie już spokój - dodałem na co Lord przydreptał do mojej prawej nogi, ale Hrabia się nie posłuchał.
- Hrabia zostaw - rzekła siostrzenica a pies podszedł do niej ciesząc się, że usłyszał swoje imię z jej ust na co przewróciłem oczami i ponownie wdrapałem się na koński grzbiet.
- Znalazł sobie panią - parsknąłem śmiechem wysuwając się na przód. Chłopcy byli troszkę spięć, ale z czasem zaczęli się rozluźniać w nowym towarzystwie i trochę o sobie powiedzieli. Każdy z nich był z domu dziecka, gdyż ich rodzice zginęli w nieszczęśliwych wypadkach, ale przyzwyczaili się już o tym mówić więc zbyt mocno tego nie przeżywali. Pokazali nam wszystkie swoje dzieła, które nie tylko skupiały się na tematyce wojennej, ale wkradła się tam bajka taka jak "Myszka Miki" co było kierowane do dzieciaków, które byłyby z innych i przez przypadek wlazłyby tu na tereny.
- Gdzieś tu powinni być nasi kumple - stwierdził Arthur rozglądając się rozbieganym wzrokiem a w tedy usłyszeliśmy dziesięć strzałów, które szybko umilkły. Popatrzeliśmy po sobie zdziwieni, bo nikt raczej taki głupi by nie był, żeby urządzać sobie o tej godzinie polowanie czy też zrobić sobie zawody!
- Lepiej to sprawdźmy - stwierdził Robert wyprzedzając nas lekko. Miejsce strzałów było dość blisko więc długo tam nie jechaliśmy, lecz na miejscu zamiast żołnierzy, których mogliśmy ochrzanić znajdowała się piątka postrzelonych po dwa razy dzieciaków... dzieciaków z mojego gangu...
<Kiara? :3 Wpierdziel będzie temu gangowi! xd>
- No to pokażecie nam co nabazgraliście? - zapytałem z śmiechem na co niepewnie skinęli głowami - Czego wy się tak boicie? Przecież wam krzywdy nie zrobimy - dodałem szybko marszcząc lekko brwi.
- No bo Rafa zawsze nas opierniczał, że się opierdzielmy i nic nie robimy - westchnął Marco opierając się o ścianę budynku.
- On by chciał, żebyśmy tylko w Arizonie na tyłku siedzieli i nic na prawdę nie robili! Przywódco sam dobrze wiesz, że nie lubimy siedzieć w jednym miejscu... - dorzucił się Shawn.
- Rafa jak zawsze marudzi i tyle! Tutaj możecie malować byleście nie wchodzili na tereny innych obozów i gangów... Znacie granice? - spytałem na co pokiwali twierdząco głowami - No to prowadźcie! Lord, Hrabia dajcie już spokój - dodałem na co Lord przydreptał do mojej prawej nogi, ale Hrabia się nie posłuchał.
- Hrabia zostaw - rzekła siostrzenica a pies podszedł do niej ciesząc się, że usłyszał swoje imię z jej ust na co przewróciłem oczami i ponownie wdrapałem się na koński grzbiet.
- Znalazł sobie panią - parsknąłem śmiechem wysuwając się na przód. Chłopcy byli troszkę spięć, ale z czasem zaczęli się rozluźniać w nowym towarzystwie i trochę o sobie powiedzieli. Każdy z nich był z domu dziecka, gdyż ich rodzice zginęli w nieszczęśliwych wypadkach, ale przyzwyczaili się już o tym mówić więc zbyt mocno tego nie przeżywali. Pokazali nam wszystkie swoje dzieła, które nie tylko skupiały się na tematyce wojennej, ale wkradła się tam bajka taka jak "Myszka Miki" co było kierowane do dzieciaków, które byłyby z innych i przez przypadek wlazłyby tu na tereny.
- Gdzieś tu powinni być nasi kumple - stwierdził Arthur rozglądając się rozbieganym wzrokiem a w tedy usłyszeliśmy dziesięć strzałów, które szybko umilkły. Popatrzeliśmy po sobie zdziwieni, bo nikt raczej taki głupi by nie był, żeby urządzać sobie o tej godzinie polowanie czy też zrobić sobie zawody!
- Lepiej to sprawdźmy - stwierdził Robert wyprzedzając nas lekko. Miejsce strzałów było dość blisko więc długo tam nie jechaliśmy, lecz na miejscu zamiast żołnierzy, których mogliśmy ochrzanić znajdowała się piątka postrzelonych po dwa razy dzieciaków... dzieciaków z mojego gangu...
<Kiara? :3 Wpierdziel będzie temu gangowi! xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz