wtorek, 25 kwietnia 2017

Od Erica cd. Kiary

Widząc przed oczami tylko czerń po raz kolejny poczułem się taki bezużyteczny... Już raz w taki sposób wzrok straciłem i do dzisiaj mam małą wadę dlatego noszę szkła kontaktowe. No granaty błyskowe są pożyteczne jeśli się umie z nich korzystać! Nie mam pojęcia kto to rzucił, ale gdyby nie Kiara to pewnie jakbym się dowiedział rozszarpałbym człowieka na strzępy, lecz jak ponoć ma mi wrócić oszczędzę go i udam, iż nic się nie stało...
Kiedy wreszcie zasnąłem pogrążyłem się w swoich wspomnieniach za czasów kiedy przebywałem jeszcze w starej kryjówce swojego gangu. Wielu moich przyjaciół umarło mi na rękach, ale jego śmierć przeżyłem najbardziej. Artem Moon był moim najlepszym przyjacielem od samego początku znalezienia się w gangu, był również świetnym szermierzem jak i walecznym członkiem gangu, który zazwyczaj najpierw myślał a potem dopiero robił. Często urządzaliśmy sobie pojedynki w szermierce przez co poduczyłem się jej bardziej, chociaż w sumie to ojciec nauczył mnie o co w tym wszystkim chodzi, lecz on jakby to ująć... zrobił ze mnie jeszcze lepszego zawodnika w tym sporcie! Jednak umarł a raczej go zabito, gdyż nie zdążyłem udzielić mu z powodu ogromnej ilość ran pomocy a stało się to po tym jak dał mi w prezencie szablę do szermierki... Moją pierwszą, własną szablę... Skonał uśmiechając się do mnie oraz powiedział, że jeszcze kiedyś powalczymy jako szermierze. Do dziś trzymam tą szablę i nie mam zamiaru się jej pozbywać, bo w końcu to prezent i pamiątka po nim! Piękna czerń kosza zdobiona gdzieniegdzie czerwienią oraz srebrna aż do połysku klinga... piękny widok dla oka, ale w mojej ręce nadal drży i potrzebuję czasu by się przyzwyczaić i wyciszyć, żeby jakoś ją utrzymać. Przepraszam Artem... Gdybym wyszedł wcześniej żyłbyś jeszcze - pomyślałem będąc na pograniczu snu i pustki. Moje ciało samo nie wiedziało gdzie chce już iść, ale po jakimś czasie jednak weszło do krainy snów...
Szybko założyłem maskę szermierczą i ustawiłem się na swojej połowie we właściwej pozycji. Było dość wcześnie rano więc nie martwiłem się gapiami, które z chęcią by obejrzały by nasz mały turniej. Brunet jak zawsze na spokojnie dobył swojej szabli przez co nie mogłem doczekać się jeszcze bardziej. Jako iż nie mieliśmy trzeciej osoby to on sędziował, gdyż słynął z prawdomówności i człowieka a w szczególności mnie nigdy by nie okłamał.
- Zaczynamy? - spytał na co szybko pokiwałem głową a on założył i swoją maskę uśmiechając się delikatnie - En garde - rzekł robiąc krótką pauzę - Prêts - mówił spokojnie wypowiadając z dokładną precyzją wszystkie francuskie słowa na co moje serce znacznie przyśpieszyło - Alle! - dodał szybko i mimo mojej równie szybkiej reakcji Artem dokonał "cięcia" na moim tułowiu - Touché! Halte! - powiedział na co westchnąłem i wróciliśmy z powrotem na swoje miejsca.
 En garde - tym razem to ja wypowiedziałem te wyćwiczona słowa co chyba lekko go zdziwiło, ale nic nie mówiąc przyjął postawę tak samo jak ja - Prêts - tym razem lekko okaleczyłem swój francuski co prawie wywołało u mnie skrzywienie - Alle! - niemal krzyknąłem i tym razem szybko stykając kilka razy nasze szable wykonałem "cięcie" na jego masce.
- Masz te kocie ruchy - zaśmiał się a ja przewróciłem oczami ledwo wstrzymując śmiech - Touché! Halte! - dodał jeszcze ze śmiechem i stoczyliśmy zacięty bój, w którym jak to zwykle wygrał on dwoma punktami. Po turnieju śmialiśmy się strasznie ze swoich komentarzy na temat naszej szermierki ledwo stojąc na nogach a potem wszystko zalała znowu czerń a przede mną pojawił się obraz z tego okropnego dnia. 
- Artem trzymaj się! Zaraz ci pomogą lekarze! - rzekłem zrozpaczony a po policzku spłynęła mi jedna łza.
- Eric... Nie przejmuj się - zakaszlał krwią - Jeszcze kiedyś powalczymy w szermierce! - dodał a ja widziałem w jego oczach, że zaraz zgaśnie co stało się po niecałych pięciu minutach... Gang, który mu to zrobił został wymordowany w jak najgorszy sposób, gdyż była to zemsta, która i tak mi nie pomogła...
*****
Obudziłem się chyba następnego dnia, lecz oprócz "mruczenia" Lorda nic nie usłyszałem. Cisza jak makiem zasiał a widzieć też nie mogłem... Jakoś dotknąłem mokrego bandaża na co zdębiałem wiedząc, że musiały spowodować to łzy. Ja nie płaczę... Nie potrafię płakać! To na pewno przez ten granat błyskowy - pomyślałem zrywając się do siadu, ale wtem na łóżko przewaliła mnie kupa futra czyli Lord!
- Ej no! Lord złaź chodzić potrafię przecież! - mruknąłem, ale pies tylko polizał mnie po twarzy mówiąc chyba tym samym, że nic z tego. Nagle usłyszałem cichy pisk drzwi dlatego instynktownie się rozejrzałem, ale oprócz czerni nic się nie pokazało... - Em... kim jesteś?

<Kiara? :3 Przyszłaś? xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz