sobota, 4 lutego 2017

Od Tamary cd. Reker'a

Nie spodobało mi się to co powiedział brat! Nawet ślepaki mogą zabić człowieka, a tego nie chciałam! Postanowiłam więc że będę najwyżej strzelać w ramię do brata, bo w głowę czy serce mogę tylko wrogowi! Ponadto strzał w ramię z takiej broni i tak spowoduje, że ta osoba nie dostanie szybko pomocy, to wykrwawi się w przeciągu 30 minut... Patrzyłam jak brat wjeżdża w głąb lasu, a ja trzymałam "nową" broń w rękach, próbując się do niej przyzwyczaić, co nawet dobrze mi szło, bo ręka już po chwili się przyzwyczaiła do ciut większego ciężaru, na co się uśmiechnęłam. Patrzyłam na zegarek, który wyznaczał czas. Ukryłam konia, tak że nie było go widać, a sama przykucnęłam i zaczęłam myśleć jak na snajpera przystało. Czas mi się wyjątkowo dłużył! Co chwilę sprawdzałam godzinę, a gdy zegarek pokazał że czas minął, nie czekałam ani sekundy dłużej. Przypominałam sobie wszystkie nauki brata przez całe trzy tygodnie o kamuflażu i gdzie powinien się kryć snajper. Szłam ostrożnie i powoli, jak na Ducha przystało, uważnie i cicho się rozglądając. Roztapiający się śnieg, nawet nie skrzypiał mi pod nogami.
Patrzyłam po śladach, jakie zostawił gdzie mógł się ukryć, tak jak mnie wyszkolił. Poszłam zupełnie inną drogą niż on, uważnie stąpając po ziemi, lecz w końcu zaczęłam się czołgać ostrożnie i cicho, uważnie wodząc wzrokiem. Bo brat uczył mnie żeby nie rozglądać się jak głupi, ruszając głową, bo to zdradzało pozycję. Co chwilę przystawałam, przylegając do ziemi i wodząc wzrokiem uważnie oraz ostrożnie. Byłam cierpliwa i nie spieszyło mi się. Snajper musiał być bardzo cierpliwy i gdy było trzeba, to mógł nawet kilka dni czekać w miejscu, aż dostrzeże swoją ofiarę. Właśnie dzięki swojemu sprytowi, opanowani oraz precyzji, snajperzy byli tak bardzo szanowani.
Wracając jednak do rzeczywistości... Rozglądałam się uważnie, czołgając się powoli i spokojnie, trzymając broń tak, jak nauczył mnie brat. Jego lekcje nie poszły na marne. Co prawda daleko mi było do niego, lecz chciałam kiedyś się stać taka jak on. Nowa broń także była dość dużym wyzwaniem, zważywszy, że nigdy z niej nie strzelałam i nie wiedziałam o niej praktycznie nic, lecz na szczęście ręka się przyzwyczaiła do ciężaru bardzo szybko dzięki wcześniejszym treningom.
Sunęłam po śniegu niczym krokodyl w wodzie. W końcu przystanęłam i dostrzegłam po paru minutach lekki ruch. Normalny człowiek by go nawet nie zauważył, lecz snajper już tak! Ostrożnie rozłożyłam broń, tak żeby nie było mnie widać i słychać. Ustabilizowałam broń i zaczynałam uspokajać oddech. Podczas wydechu, pomiędzy uderzeniami serca, namierzyłam swoją "ofiarę" i w końcu nacisnęłam za spust. Broń wystrzeliła natychmiast, lecz nie zatrzęsło nią, bo dobrze ją ustawiłam. Usłyszałam syknięcie brata, który zaraz się podniósł. Nie wiedziałam czy też mam się podnosić, dlatego trwałam w bezruchu nadal. Jeśli mnie wywoła to wtedy przyjdę, lecz skoro będzie chciał mnie znaleźć, to niech pokaże czy mnie znajdzie. Wtedy oceni czy dobrze się zakamuflowałam. tak jak myślałam, trafiłam go w ramię.

< Reker? ;3 jak jej poszło? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz