środa, 1 lutego 2017

Od Reker'a cd. Kiary

- Kiarcia gdybyś okazał mi jakieś emocje nie wiadomo jakby się to skończyło a tak to jakoś przeżyjemy - rzekłem ocierając jej łzy - Kocham Cię i nie ważne co ze mną zrobisz to uczucie zostanie na zawsze - załkałem znowu się w nią wtulając. - Boje się umrzeć - dodałem zaciskając pięści na jej ubraniu, ale uważałem żeby jej nie zranić.
- Nie gadaj głupot, bo przeżyjesz! - zganiła mnie za te słowa na co się uśmiechnąłem.
- Masz rację, muszę dać radę - westchnąłem i pocałowałem ją w usta po czym znaleźliśmy się na korytarzu przed salą operacyjną, mimowolnie nogi mi zadrżały i zacząłem ukazywać emocje. Bałem się i potrafiłem to pokazać mojej narzeczonej co było nie lada sukcesem z mojej strony, gdyby był tu Wiliam albo Oliver wątpię czy zebrał bym się na taką odwagę i pokazał im co tak naprawdę czuję.
- Spokojnie - rzekła łapiąc mnie za rękę co mnie zupełnie wyciszyło. Zabawne jest to, że Kiara ratuje mnie prawie z każdej opresji gdzie to facet powinien ratować swoją kobietę. Chciałem coś powiedzieć, ale nagle wróciłem do ciała zostawiając ją samą. Znowu to zrobiłem... znowu wybudziłem się podczas zabiegu co równało się z niepojętym bólem, mogłem tylko ruszać oczami i nic więcej... to było straszne uczucie. Byłem spanikowany i myślałem, że nikt tego nie zauważy...
- Wiemy, że wróciła ci świadomość i że cię boli - odezwał się nagle lekarz dzięki czemu mi ulżyło i szykowałem się już na ukłucie w ręce, ale ono nie nastąpiło - Nie możemy cię uśpić wybacz, ale musisz pocierpieć - dodał po chwili przerwy dzięki czemu miałem ochotę go zabić, po prostu zamordować! Co jakiś czas się dusiłem, ale oni za wszelką cenę chcieli by mój stan wrócił do stabilności. Widziałem, że z Kiarą uporali się szybciej co mnie niezmierni cieszyło i z taką właśnie nadzieją znowu odpłynąłem.
****
Zacząłem budzić się na ich oddziale medycznym na co aż zajęczałem z bólu jak i zimna panującego w pomieszczeniu. Kątem oka zauważyłem Kiarę, która ocknęła się pewnie grubo przede mną i tę kobietę z dzieckiem, ona też pewnie chorowała.
- Reker jak się czujesz? - zapytał od razu Wiliam.
- Zimno, boli - wyjęczałem widząc, iż przetaczają mi krew. Mężczyzna przykrył mnie drugim kocem co i tak dało tyle co nic, ale postanowiłem nie narzekać. 
- Straciliście dużo krwi - uświadomił mnie dobitnie na co trochę się skuliłem.
- Ja nie wiedziałam, że on taki jest, był dobrym mężem - powiedziała nieco panikując kobieta.
- Spokojnie, nic się nie stało - wydusiłem jakoś z siebie porządniejsze zdanie, ale po nim od razu opadłem z sił.
- Nie przemęczaj się - powiedział Oliver, który siedział obok mojego łóżka, ale ja takiego słowa nie posiadałem w swoim słowniku i musiałem jak zwykle wszystko wiedzieć.
- K-ki-ed-y  wró-ci  do-m? - zapytałem niewyraźnie, ale miałem nadzieję, że dało się to jakoś odczytać.
- Postaramy się wyruszyć za 30 minut, ale zobaczymy czy wasz stan polepszy się chociaż w małym stopniu - wytłumaczył pierwszy na co skinąłem głową i znowu spojrzałem w stronę kobiety, po kolorze kocyka stwierdziłem, że to chłopiec, ale nie było z nim najlepiej tak jak z samą matką. Nie mieli tu wystarczającej ilości leków więc jeśli by tu zostali wiedziałem co ich spotka... pewna śmierć.
- Wi-am zab-iez ich wie-a - gubiłem litery, ale starałem się wymówić wszystko tak by było zrozumiałe. - Dzie-dzie-cko jest cho-e - wydusiłem kolejne słowa na co pociekło mi z ust trochę krwi. Mężczyzna zawołał szybko lekarza, który coś mi podał i chciał zająć się niemowlęciem, ale kobieta nie chciała go oddać, bała się co było widać w jej oczach, bała się, że już jej go nie oddamy. - Spokojnie, od-amy - szepnąłem i jakoś wszystko się poskładało, zaufała mi a Wiliam zgodził się na ten pomysł i już kazał mi nic nie mówić, bo to tylko pogarszało mój stan, który wahał się pomiędzy krytycznym a stabilnym. Nie wytrzymałem już długo, po prostu odpłynąłem lądując we własnych snach, które przeplatały się z koszmarami.

<Kiara? :3> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz