środa, 1 lutego 2017

Od Tamary cd. Reker'a

-Reker czemu nie jesz? - zdziwiłam się kiedy reszta wyszła i została tylko nasza dwójka.
- Nie jestem głodny – burknął.
- Reker musisz jeść! Nie mów mi że znowu myślisz że przytyłeś… - spytałam z niedowierzaniem.
- Bo przytyłem 2 kg! - warknął zły, patrząc na bułkę, jakby była jego wrogiem.
- Brat, to nie możliwe żeby podczas jednego dnia przytył aż 2 kg! To jest zwyczajnie niemożliwe! Waga musiała ci się zepsuć! - próbowałam mu przetłumaczyć.
- Nie! Przytyłem – upierał się osioł jeden!
- Musisz jeść żeby mieć siłę, bo inaczej nie będziesz mógł wyjeżdżać nawet na misje czy też trenować! Znowu na medycznym wylądujesz! - podawałam argumenty.
- Dam radę! Jestem żołnierzem w przeciwieństwie do Ciebie – powiedział zanim zdołał ugryźć się w język. Jego słowa zabolały… Może i nie byłam żołnierzem, ale to nie znaczyło że jestem słaba i bezużyteczna… Prawda? Poczułam jak do oczu zaczynają się zbierać łzy, więc szybko zamrugałam, podniosłam się i wyszłam, zostawiając go samego. Może i nie powiedział tego specjalnie, lecz jego słowa strasznie bolały i rwały mnie w serce… Poszłam do stajnie do Desperada, który ucieszył się na mój widok i zaczął mnie jednocześnie wąchać, tak jakby nie mógł uwierzyć że jest ze mną lepiej niż ostatnio, kiedy zabierał mnie po tym strasznym akcie na mnie do domu.
Już nawet nie obchodzili mnie William i Olivier, którzy tak zaciekle nas szukali, po wczorajszym. Straciłam całkowicie humor. Dałam parę smakołyków karemu ogierowi, którzy zjadł je łapczywie. Nie miałam nawet ochoty śpiewać. Na nic nie miałam ochoty, prócz siedzenia samej przy ogierze.
Stałam w jego boksie, głaszcząc go delikatnie po łbie, na co przymknął lekko oczy i się odprężył, bo po chwili cały jego ciężar ciała spadł na trzy nogi, gdyż jedną tylną nogę odciążył. Dość śmiesznie to wyglądało…
Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu, na co się wzdrygnęłam i gwałtownie odwróciłam, dość spanikowana, lecz zobaczyłam Oliviera, na co mi ulżyło i jednocześnie wkurzyło.
- Czego pan chce? - burknęłam niezadowolona, wracając do głaskania konia, na co odwróciłam się do założyciela plecami, na co westchnął.
- Musimy porozmawiać o wczorajszym dniu – powiedział spokojnie – Reker już czeka w gabinecie Williama – dodał szybko.
- Nie mam zamiaru tam iść! Chcecie nas ukarać, jakbyśmy wam ukradli jakieś cholerne tajne dokumenty! Może jeszcze nas zabijcie, co mi by się teraz przydało w sumie! - warknęłam zła.
- Pokłóciłaś się z Rekerem? - zgadywał.
- Można tak powiedzieć… Idiota nie chce nic jeść! Znowu na medyczny trafi… - westchnęłam i w końcu spojrzałam na Oliviera.
- Czemu nie chce nic jeść? - spytał zdziwiony.
- Głąb twierdzi że przez zjedzenie tej czekolady, przytył w ciągu jednego dnia 2 kg! Wielkie mi halo! Z resztą to nie możliwe! - warknęłam zła, na co się lekko uśmiechnął.
- I tak musimy porozmawiać – westchnął i złapał mnie za rękę, na co próbowałam się wyszarpnąć.
- Potrafię sama iść! Nie jestem jakimś słabeuszem za jakiego mnie wszyscy uważanie! - warknęłam na co zdziwiony mnie puścił i poszłam przodem.
Po jakiś 8 minutach byłam już w gabinecie Williama, gdzie siedział już Reker z założycielem, lecz ja posłałam założycielowi wściekłe spojrzenie. Usiadłam na kanapie po drugiej stronie z dala od brata i nie uraczyłam go nawet spojrzeniem. Nawet nie miałam zamiaru słuchać kazania Williama! Siedziałam po prostu pogrążona w swoich myślach i miałam ich zwyczajnie gdzieś.

< Reker? :3 jest jej przykro i jest jednocześnie zła i będzie pokazywać różki xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz