I znowu znaleźliśmy się w tej dziwnej pustce... Nie podobało mi się to! Zawsze bałam się trafiać do tych pustek, zwłaszcza jeśli chodziło o pustkę, gdzie zjawiał się ojciec Rekera. Byłam cała zestresowana, bo nie chciałam słuchać że jesteśmy za młodzi i takie tam. Nie zamierzam usunąć ciąży i koniec! Co by była ze mnie wtedy za matka? O kurde... Jednak już zaczynam odczuwać coraz bardziej instynkt macierzyński! Po chwili zjawił się ojciec narzeczonego, na co się spięłam. Jego mina nie przedstawiała niczego dobrego. Schowałam się za narzeczonym i nie miałam zamiaru wychodzić. Reker wiedział doskonale że obawiam się jego ojca i ze jeszcze nie do końca mu ufam. Widziałam go tylko dwa razy, więc czemu się tu dziwić?
- Będę mieć wnuczkę czy wnuka? - zapytał rozchmurzając się nagle, na co byłam w szoku! Czyli on nie jest zły? Zero krzyku czy kazania? Nic? On się w dodatku cieszy z naszego szczęścia? Byłam w strasznym szoku, lecz i tak chowałam się niepewnie za ukochanym.
- Tego jeszcze nie wiadomo - powiedział już rozluźniony Reker.
Nagle poczułam jak jakaś "siła" mnie ciągnie i znalazłam się obok narzeczonego, co mi sienie spodobało. Wiedziałam że to sprawka Michaela.
- Moja droga ja Ci krzywdy nie zrobię! - powiedział uśmiechając się, lecz ja cały czas byłam spięta. Poczułam się zagrożona i że muszę chronić swoje dziecko. Wiedziałam ze ojciec Rekera nie zrobił by m krzywdy, lecz tu zadziałał instynkt matczyny, wiec się go posłuchałam i po chwili zniknęłam z pustki, zostawiając ich samych i odcinając się od nich.
Obudziłam się zlana potem. Reker jeszcze spał, więc domyśliłam się że jest jeszcze z ojcem. Głupio mi było że tak zwiałam jak ostatni tchórze, lecz bałam się i to było silniejsze ode mnie. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Ciepła woda cudownie "zmywała" ze mnie stres. Stałam tak z zamkniętymi oczami i starałam się rozluźnić, lecz nagle ktoś mnie złapał od tyłu, na co aż podskoczyłam ze strachu. Odwróciłam się i zobaczyłam Rekera, na co mi ulżyło. Przytulał się swoim nagim torsem do moich pleców, szeroko się uśmiechając.
- Czemu zniknęłaś? - spytał łagodnie.
- Bałam się... - odparłam cicho na co się zdziwił, lecz nie wyglądał na złego.
- Przekonasz się w końcu że nie jest groźny - powiedział optymistycznie i tak oboje staliśmy pod prysznicem, gdzie ogrzewał nas strumień ciepłej wody i nasze ciała. Chociaż była już wiosna, to i tak było dość chłodno. Pierwszy raz Reker do mnie tak przyszedł, lecz było to przyjemne. Poczułam że coś mnie "uwiera" z tyłu, na co się uśmiechnęłam i spojrzałam na niego. Pocałował mnie na to i wiadomo co było dalej.
**
Kolejne dwa tygodnie zleciały jak z bicza strzelił! Na szczęście nie było po mnie widać ciąży, na co się cieszyłam, że jestem tą z nielicznych, co po nich tego nie widać nawet w 7 czy 8 miesiącu. U mnie zbliżał się już prawie trzeci, za jakieś 4- 5 dni, na co się strasznie cieszyłam, ale i też martwiłam. Wiedziałam że w końcu muszę powiedzieć o tym ojcu, lecz ciągle nie czułam się na to gotowa, bo pamiętałam jak mówił że nie chce zostać "dziadkiem", co mnie bardzo smuciło. Natomiast "wizyty" u Michaela, ojca Rekera, były dość rzadkie, lecz się zdarzały i powoli zaczynałam coraz bardziej ufać swojemu przyszłemu teściowi.
Jackob ostatnio dziwnie się zachowywał i przyglądał się mnie i Taszy uważnie, co mnie niepokoiło, zwłaszcza jak coraz silniej działał mi instynkt macierzyński. Starałam się chodzić na treningi samoobrony, lecz zbyt się jednak bałam i nie chodziłam na nie tak często, co pewnie denerwowało Fabiana. Poprosiłam więc Rekera, by ze mną ćwiczył i żeby nikt się nie czepiał, bo wiedziałam że on nie "uderzy" mnie brzuch. Treningi szły nam nawet dobrze, lecz były też takie momenty w których nagle się hamowałam, gdy widziałam, że mogę dostać przez przypadek w brzuch. Reker to rozumiał i na szczęście nie miał mi tego za złe. Trenowaliśmy oczywiście, kiedy nikogo nie było, bo nie chciałam by chłopaki zobaczyli że coś jest ze mną nie tak. Fabian próbował mnie "dorwać", lecz za każdym razem udawało mi się przed nim zwiać.
Jednak niestety w końcu się przeliczyłam i mnie w końcu złapał i zaciągnął na salę treningową.
- Kiara masz trenować! Wiem już od Twojego ojca że nie robiłaś nic ważnego, wiec masz trenować! - warknął zły. Wiedziałam że on jako instruktor nigdy się nie hamował i był jednym z najostrzejszych trenerów, co kiedyś mi nie przeszkadzało, lecz teraz było zupełnie inaczej! - No dalej! - warknął i zaczął atak, gdzie byłam zupełnie nieprzygotowana, lecz w ostatniej chwili zdołałam uniknąć jego ciosu. Rósł we mnie niepokój i zamiast kontratakować, ja robiłam uniki i w panice cofałam się do ściany.
- Co się z Tobą dzieje? Atakuj! - warczał coraz bardziej zły, tak jak zawsze, kiedy ktoś nie wykonywał jego poleceń. Ja jednak nie mogłam.... Nie potrafiłam! Paraliżował mnie strach.
< Reker? ;3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz