poniedziałek, 5 grudnia 2016

Od Reker'a cd. Kiary

To co usłyszałem wstrząsnęło mną po kilku latach znalazłem osobę podobną do mnie. To co jej zrobili było nawet gorszę od tego co przechodziłem w wrogich obozach... Kobieta po wyjawieniu mi swojej historii wybiegła z płaczem za nim zdążyłem podnieść się z podłogi usłyszałem dwa strzały. Nie! Nie teraz! Nie chce znów przeżywać tego co po śmierci ojca! - krzyczałem w myślach. Biegłem tak szybko, nawet nie zauważyłem, że szwy znajdujące się na ręce pękły, gdy zobaczyłem ją krwawiącą zaczęła się walka z czasem...
****
Dotarcie do wieży i milion pytań, lecz ja wiedziałem jedno potrzebuję lekarza. Nie czułem świeżych ran, bólu jeszcze nie było, natomiast pustka w sercu była straszna. Każdy stopień był dla mnie wyzwaniem, gdy dotarłem do skrzydła medycznego byłem już cały w swojej jak i jej krwi w myślach krążyło mi zdanie, które wypowiedziałem wchodząc na oddział Nie mam pojęcia jak, ale macie ją uratować. Długo nie siedziałem sam przed salą, bo po około pięciu minutach zjawił się zdyszany Wiliam, który szybko dowiedział się o całym zajściu, próbował złapać ze mną jakiś kontakt, ale jego starania były na marne. Widząc to mężczyzna złapał mnie za rękę i zaprowadził do swojego "gabinetu" i usiadł ze mną na sofie przytulając mnie tak mocno jakby bał się, że zaraz i ja się zastrzelę. Coś jeszcze do mnie mówił, ale ja słyszałem piąte przez dziesiąte, a najdobitniejsze było dla mnie to w jakim tonie wypowiadał moje imię... Reagowałem tylko na nie jakbym był jakimś zwierzakiem. Skuliłem się jak małe dziecko opierając głowę na jego kolanach i zasnąłem.
****
Obudziłem się w tym samym miejscu gdzie ogarnął mnie sen. Rany były zabandażowane i zszyte od nowa, teraz dopiero poczułem ten okropny rozrywający mnie od środka ból. Co prawda ból fizyczny nigdy nie mógł dorównać psychicznemu. Jęknąłem przeciągle dając Wiliamowi tym samym znak, że już wyciągnięto mnie z krainy Morfeusza, podbiegł do mnie jak poparzony kucając od razu przymnie i starając nawiązać się ze mną kontakt wzrokowy.
- Jak się czujesz? - zapytał szybko, przeczesując palcami delikatnie moje włosy. 
- Co z Kiarą? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Reker teraz najważniejsze jest żebyś wyzdrowiał - szeptał mężczyzna.
- Chce wiedzieć w jakim jest stanie... To moja wina osądziłem ją bez poznania jej głębiej - rzekłem a z oczu poleciała mi niechciana łza.
- Reker co się stało to się nie odstanie... - westchnął mężczyzna. Chciał już siąść na kanapie, lecz ktoś wpadł do pokoju z krzykiem, iż kobieta się obudziła. Zielonooki chciał już opuścić miejsce, ale zdążyłem złapać go jeszcze silnie za rękaw koszuli.
- Przeproś ją... Proszę tylko cię o to... - wyszeptałem cicho i puściłem skrawek ubrania, na co on tylko skinął głową na znaki, iż rozumie.
****
Leżałem jeszcze tak z 10 jak nie 15 minut. Kiedy uświadomiłem sobie, że założyciel jest już chen daleko zerwałem się na równe nogi co spowodowało ogromny ból, lecz ja nie miałem zamiaru się poddać, przynajmniej nie w tej chwili... Kierowałem się do swojego pokoju, szedłem równo ze ścianą, która była mi wiernym towarzyszem od wielu lat. Gdy wreszcie znalazłem się już w swoim prywatnym kącie łzy samoistnie poleciały mi po policzkach, pierwszy raz od śmierci ojca płakałem jak małe dziecko i się tego nie wstydziłem. Gdy upłynęło już co najmniej 20 minut ktoś wszedł do pokoju.
- Wiliam wynoś się stąd! Nie chce cię widzieć - krzyknąłem chowając twarz w zagłębieniu kolan. Gdy postać nie chciała wyjść podniosłem głowę i zobaczyłem Kiarę, wyglądała już o niebo lepiej niż, gdy widziałem ją ostatnim razem.
- Mogę zostać? - zapytała niepewnie na co skinąłem potwierdzająco głową.

<Kiara? To się porobiło xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz