niedziela, 4 grudnia 2016

Od Reker'a cd. Kiary

Ta suka, sama zaczęła! Mógłbym ją rozszarpać, gdyby nie inni leżała by już pode mną martwa! Szkarłatna ciecz wydobywała mi się z ust, prawej ręki i brzucha a jedyną siłą jaka trzymała mnie jeszcze na ziemi była silna ręka Wiliama.
- Do gabinetu w tej chwili Reker! - krzyknął mężczyzna na co ja spojrzałem na niego wściekłym wzrokiem.
- Po moim trupie! - warknąłem i zerwałem się z miejsca zbiegając na dół. Chciałem się wyrwać jak najszybciej z tego miejsca, nawet jeśli miałoby się to skończyć moją śmiercią.
****
Szybko znalazłem się na zewnątrz, pobiegłem w stronę tylnych bram, które nigdy nie są używane. Jak oni to mówią Są tu na wszelki wypadek. Wpadłem tam tylko dlatego, że nie są oświetlane i jest przy nich strasznie ciemno, schowałem się w jednym z zaciemnionych kątów i mruczałem coś niezrozumiałego do siebie jakbym był opętany. 
****
Gdy po paru minutach się uspokoiłem i adrenalina opadła uderzył we mnie ogromny ból. No tak rany obficie krwawiły a ja siedziałem na taki zimnie. Z oddali można było usłyszeć krzyki i krzątaninę czyżby mnie szukali? A może jej... Wiliam w końcu mnie ukatrupi albo przestanie się mną przejmować i zostawi na zdechnięcie. Samolubny i egoistyczny dupek z dobrej rodzinki co? - mruknąłem w myślach. Ciekawe co by powiedziała z wiedzą, iż drugi nie żyje, siostra uczy się w wieku pięciu lat na zawodowego morderce zombie a matka przeżywa depresje związku z właśnie tą śmiercią. Od ostatnich wydarzeń to tylko ja jestem przeszkodą do ich jakże kurwa pięknego życia! Broń radośnie zaszeleściła w kieszeni dając o sobie znak, wyjąłem ją zręcznie z kieszeni i przyłożyłem do czoła a jedna z niechcianych łez spłynęła po policzku To ja miałem wtedy zginąć a nie ojciec! Lepiej by było gdybym ja leżał teraz w grobie! - krzyczałem w myślach. Chciałem już pociągnąć za spust, lecz odrzuciłem broń w bok przez co uderzyła w ścianę.
- Nie odbiorę sobie życia tak łatwo - zaśmiałem się psychopatycznie podpierając głowę na dłoniach. Nie całą chwilę potem przez dużą utratę krwi przed oczami zaczęły pojawiać mi się mroczki i zemdlałem...
****
Obudziłem się w skrzydle szpitalnym. Wbiłem morderczy wzrok w sufit jakby miał on coś wspólnego z obecną sytuacją. Chciałem się podnieść i iść do swojego pokoju, lecz silna ręka Wiliama mi to uniemożliwiła. Wpatrywał się we mnie wzrokiem litości, złości, pożałowania i zdenerwowania. Ominąłem go swymi bystrymi oczętami i spojrzałem na kolejne łóżko, na którym leżała Kiara, przez chwilę nasze spojrzenia się spotkały, ale od razu na siebie prychnęliśmy i odwróciliśmy się w przeciwne strony by się nie widzieć.
- Eh... dzieciaki, a może inaczej... bachory wy jedne wytłumaczycie mi o co chodzi?! - zażądał mężczyzna.
- Spytaj panny co mi życie rujnuje! - warknąłem.
- Prędzej ty dupku mi życie rujnujesz! - krzyknęła kobieta,
- Spokój mi tu! - krzyknął najgłośniej jak mógł brązowowłosy - Zachowujecie się gorzej nisz przedszkolaki...
- A weź się odwal... - mruknąłem zakrywając się cały kocem na co on tylko westchnął 

<Kiara? Trudne Sprawy... xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz