niedziela, 4 grudnia 2016

Od Nicka cd. Reker'a

Chodziliśmy ciemnymi, mrocznymi korytarzami, które jak labirynt coraz bardziej się rozrastały na coraz mniejsze boczne korytarzyki, a te w ślepe uliczki. Reker dzielnie prowadził nas przez ten gąszcz, omijając wszelkie niebezpieczeństwa, czające się w ukryciu.
-Powoli dochodzimy-powiedział w końcu, a te słowa wypowiedziane z jego ust były niczym zbawienie, przyśpieszyliśmy, by prędzej być już na miejscu.

***

-Okey, jesteśmy!-oznajmił zatrzymując się i pokazując drzwi stojące naprzeciwko nas. Reker już sunął w stronę klamki, jednak w tej samej chwili w drogę wszedł mu wielki, gruby zombii, który najwidoczniej nie widział w nas jednego z jego ziomków. Zombii to nieprzewidywalne zwierzę, mutant, jak zwał tak zwał, jednak z psem jest podobnie, Klif wraz z Dark’iem rzucili się w stronę zombii, jednak co te dwa maleństwa mogą zrobić takiemu bydlakowi? Zupełnie nic, a jak już to tylko go rozzłościć, co z pewnością nie zadziałało na naszą sytuacje korzystnie. Właśnie teraz miałem okazję zobaczyć jak wszyscy zastygają, przy nagłym napływie strachu. Jednak nie można było się nie ruszać, gdyż jednogłośnie oznaczało to śmierć. Psy starały się zatrzymać pędzącego w naszą stronę grubasa, jednak na próżno. Dopiero w ostatniej chwili, gdy już miał nas dopaść obudziliśmy się z transu i padliśmy a ziemię robiąc unik, tym samym nie natykając się na ostre, wirusoprzenośne i zapewne nie myte zęby. Czym prędzej wyjęliśmy nasze noże i zaczęliśmy toczyć zawziętą walkę z potężnym zombie na śmierć i życie. Z prawej z lewej, zombii działał jak automat w kółko powtarzał te same ruchy, które już po chwili z łatwością można było unikać, spokojnie podeszliśmy do niego od tyłu i oboje zatopiliśmy noże w jego czaszce i kręgosłupie, który wydał osłabiający dźwięk chrupotu.
-Do środka!-rozkazał Reker, otwierając z buta drzwi i pośpiesznie przez nie wbiegając-Nic ci nie jest?
Dopiero teraz, gdy Reker zadał to pytanie uświadomiłem sobie jak bardzo bolą mnie plecy, a ramię z jednej strony plecaka było nadszarpane.
-Yyyyy… chyba coś w plecy…-powiedziałem niewyraźnie, zdejmując plecak i podciągając czarną koszulkę, już na pierwszy rzut oka widać było, że jest przebita krwią-Ale to chyba o ścianę czy coś…
Reker pokręcił głową, przyglądając się ranie.
-No nie wiem, a poczułem takie jakby łaskotanie?-zapytał podejrzliwym głosem.
-Nie, nic nie czułem, ale jak to wygląda?-odpowiedziałem przy okazji zadając pytanie.
-No… jak zdarta skóra-odparł lekko się śmiejąc, zawtórowałem mu tym samym.
-Tak…-przerwałem nie mogąc powstrzymać się od śmiechu-Ta rana jest nierównomierna czy raczej zwarta?
Reker chwilę poprzyglądał się ranie i zaczął się zastanawiać.
-Chyba nierównomierna…-powiedział w końcu, jednocześnie przekonując mnie, że jest to tylko zadrapanie.
-Ufff, czyli nic strasznego, najwidoczniej przy szamotaninie coś musiało odstawać-mruknąłem tylko ubierając się i zarzucając plecak na jedno ramie-To gdzie ten kwiatek?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz