czwartek, 8 grudnia 2016

Od Reker'a cd. Kiary

Zacząłem się budzić przez hałas panujący w pomieszczeniu, w którym się znajdowałem Czego on znowu ode mnie chce? - wzdrygnąłem się lekko co spowodowało ból i ciche jęknięcie. Począłem mrużyć oczy, ponieważ oślepiało mnie... Światło! Zero mroku! C-czy ja umarłem? W świecie zmarłych chyba nie krzyczą... Kiedy przyzwyczaiłem się do jasności panującej w lokacji zacząłem się po niej rozglądać niczym dzikie zwierzę porwane przez ludzi... Wszystko było takie znajome... Łóżka szpitalne, białe kotary i krzątające się w okół osoby w białych kitlach... Jestem w domu?! - pytałem się w duchu z niedowierzaniem. Popatrzyłem na swoje ręce były całe w bandażach... oprócz dłoni te akurat były w idealnym stanie! Przyglądałem się sobie jakbym widział się po raz pierwszy... W końcu musiałem ocenić swój stan, który nie wyglądał najlepiej. Chciałem podnieść się do siadu, lecz jeden z lekarzy mi na to nie pozwolił... Rozpoznałem w nim tą samą osobę, która zajmowała się mną po walce z Kiarą. 
- Leż, nie możesz się przemęczać - rzekł przytrzymując mnie. 
- Ile spałem? - zapytałem od razu nie zwracając uwagi na to co powiedział.
- Cztery dni, zaraz przyjdzie tu Wiliam - mówił spokojnie.
- Tak długo?! - krzyknąłem cicho.
- Twój organizm potrzebował trochę czasu na zregenerowanie sił. Idzie już wspomniany jegomość, zostawię was samych - wytłumaczył i odszedł. Nie słuchając jego pierwszej wypowiedzi od razu poderwałem się do siadu i cicho syknąłem z bólu, ale nie miałem zamiaru zmieniać pozycji. Spojrzałem na wyraz twarzy idącego w moją stronę mężczyzny, na której wymalowana była... Obojętność! Zero emocji... chyba jak mnie nie było musiał podszlifować mimikę swojej twarzy. Usiadł wygodnie na krześle i wbił swoje spojrzenie we mnie... Czułem się trochę niekomfortowo więc odsunąłem się na drugi koniec łóżka. 
- Co tam zaszło? - zapytał przerywając ciszę.
- Pamiętam tylko, że dostałem w twarz... - mruknąłem spuszczając głowę.
- A później? Co było później... - dopytywał się.
- Później było to i to - wyszeptałem pokazując bandaże.
- Musisz coś zjeść i dużo pić by się nie odwodnić - zażądał kładąc mi tacę na kolanach.
- Nie chcę... - powiedziałem cicho.
- Jak tu przyjdę za godzinę wszystko ma zniknąć! - krzyknął na tyle głośno bym tylko ja usłyszał i odszedł.
- Nie chcę... - rzekłem znowu cicho wpatrując się w jedzenie. Gdy mężczyzna zniknął mi z pola widzenia rozejrzałem się jeszcze trochę po sali... Kiedy nic mnie nie zaciekawiło utkwiłem z powrotem wzrok w drzwiach wejściowych, w których zobaczyłem Kiare, przez co moje serce zabiło trzy razy szybciej...

<Kiara? :3> 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz