czwartek, 8 grudnia 2016

Od Kiary Cd. Reker’a

Siedziałam przy biurku i pisałam notatki w swoim laptopie, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi… Od razu się podniosłam i podeszłam do chich, by po chwili lekko je otworzyć i zobaczyć kto to… Jak się okazało, to był sam William! Nie lubiłam go szczerze mówiąc…
- O co chodzi? – spytałam od niechcenia.
- Dostałem wiadomość że Reker zaraz się wybudzi… - odparł obojętnie.
- To chyba dobrze! – odparłam spokojnie.
- Chodź ze mną! – powiedział i zaczął się kierować do skrzydła medycznego. Westchnęłam głośno i poszłam w końcu za nim. Idąc korytarzem nie odzywaliśmy się do siebie. Nie czułam takiej potrzeby! Gdy chciałam wejść razem z nim do Sali gdzie leżał Reker, ten mnie powstrzymał ruchem reki. Posłałam mu zdziwione spojrzenie.
- Najpierw ja z nim porozmawiam – powiedział i wszedł do środka. Ja natomiast oparłam się lewym barkiem o ścianę i czekałam. Po niecałych pięciu minutach zobaczyłam że William wychodzi, co mnie zdziwiło! Kiedy przybyliśmy do wierzy wyglądał na bardzo zmartwionego, a teraz udawał obojętnego dupka…
- Ty z nim porozmawiaj i zmuś go do zjedzenia czegoś – powiedział i poszedł. Odprowadzałam go jeszcze wzrokiem jak znika w windzie, po czym wzięłam głęboki wdech i stanęłam w progu drzwi. Reker się rozglądał po Sali, jakby nie mógł uwierzyć w to, że znowu jest w domu! Po chwili mnie spostrzegł… Patrzył na mnie takim wzrokiem, jakby nie wiedział czy to co się dzieje nie jest snem.
Posłałam mu ciepły uśmiech i podeszłam do niego, by po chwili usiąść obok niego na łóżku.
- Jak się czujesz? – spytałam.
- Wszystko mnie boli, ale jakoś żyję! – odparł – Jak się tu znalazłem? – spytał po chwili.
- Cóż… Uratowałam Ci skórę! – powiedziałam i spojrzałam na niego. – William wysłałam mnie i innych żołnierz, by was odnaleźć i w razie czego odbić z rąk Trupów. – wyjaśniłam mu.
- Co z resztą? – dopytywał się dalej.
- Żyją i również dochodzą do siebie, choć nieco szybciej od Ciebie… - dodałam smutnym głosem. Serce mi waliło jak oszalałe i czułam jakby próbowało się wydostać z klatki piersiowej! Poczułam w końcu ulgę, ze się obudził! – Martwiłam się o Ciebie wiesz? – spytałam się go retorycznie. Spojrzał na mnie niepewnie i zaraz spuścił wzrok.
- Zjedz coś! Musisz nabrać sił… - powiedziałam do niego łagodnie, próbując spojrzeć mu w oczy. Rozejrzałam się dookoła, żeby sprawdzić, czy nikt nas nie widzi, bądź czy nikogo nie ma w jego sali. Kiedy byłam już w stu procentach pewna, podniosłam ręką jego podbródek i go pocałowałam w usta.
**
Minęły dwa tygodnie odkąd Reker się wybrudził ze śpiączki. Czas mijał mi na odwiedzaniu go, treningach oraz siedzeniu w pokoju. Była późna noc… Właśnie pracowałam znowu przy biurku, przy laptopie, gdy nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi… Spojrzałam w ich stronę i zastanawiałam się kogo niesie o tej porze! Wstałam zza biurka, podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Zobaczyłam w nich Rekera, ubranego już w mundur. Jak widać wypuścili go dzisiaj ze szpitala! Patrzyłam na niego zdziwiona i nie wiedziałam co powiedzieć. Po prostu mnie zatkało! Znowu serce zaczęło mi szybciej pracować, a nogi dziwnie się pode mną uginały. Nie byłam w stanie się odezwać, wiec otworzyłam tylko szerzej drzwi i kiwnęłam głową, żeby wszedł do środka.

< Reker? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz