wtorek, 6 grudnia 2016

Od Reker'a cd. Kiary

Sen był kojący, ale czasami miłe spokojne marzenia zmieniały się w koszmar. Dokładnie nie pamiętam już co to było, ale wiedziałem jedno mogłem się nieźle rzucać. Kiedy się obudziłem po czterech godzinach snu zjadłem śniadanie... Bułka z pomidorem... Wreszcie coś tam dorzucili by nadać jedzeniu nowego smaku...
****
Podczas naszej rozmowy przypomniałem sobie o ostatnim zajściu przez co się jąkałem i byłem cały spięty. Co najwidoczniej zauważyła, spoglądałem nerwowo na drzwi. Zdenerwowany faktem, iż mogę powiedzieć coś nie tak chciałem opuścić pokój, lecz ona, ona mnie pocałowała! Speszona cofnęła się do drzwi. Wyznała mi, iż wcale nie była zła za wczoraj, chciała już opuścić miejsce zajścia, ale zdążyłem chwycić ją za rękę, przybliżyć do siebie i zacząć pocałunek od nowa... Nie wiem dlaczego tak postąpiłem, odruch bezwarunkowy? Nie sądzę... Moje głupie serce musiało brać w tym udział. Opadliśmy na łóżko wpatrując się w siebie z niedowierzaniem. Nagle do pokoju zapukał Wiliam prosząc mnie o pójście z nim pod pretekstem pilnej rozmowy. Wychodząc poprawiłem ubranie i posłałem łagodne spojrzenie nadal zszokowanej dziewczynie.
****
Szedłem posłusznie za Wiliamem, ale nie słuchałem co tam gadał. Myślałem tylko o niebieskookiej, zastanawiając się czy to tylko zauroczenie, a może coś głębszego... Gdy dotarliśmy do jego gabinetu stanąłem jak słup, bo nie słyszałem, gdzie mam usiąść...
- Reker mówiłem trzy razy, że masz usiąść na krześle... Co ty dzisiaj tak bujasz w obłokach? - zapytał zły.
- Wywaliliście mnie z wyra o szóstej to co? Mam być szczęśliwy i skakać aż do nieba? - skłamałem.
- I tu cię mam nie było dzisiaj pobudek o szóstej specjalnie zrobiłem zamianę na ósmą by dać wam odpocząć - mruknął pod nosem rzucając dokumentami z hukiem na biurko. - Gdzie byłeś! - zażądał.
- Byłem się przejść po murach... - skłamałem kolejny raz.
- Nikt cię nie widział. Nie kłam mnie! - krzyknął zachodząc mnie od tyłu i łapiąc za ramiona.
- Nie kłamię... - powiedziałem cicho zachrypniętym głosem.
- Łżesz jak pies! - krzyknął po raz kolejny.
- Może i tak... - rzekłem cicho pod nosem, a jedna łza ze strachu spłynęła mi po policzku. Lecz przywódca najwidoczniej jej nie zauważył... Kiedy miał już znowu się na mnie wydrzeć rozległo się pukanie do drzwi...

<Kiara? Nie zabijaj Reker'a xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz