sobota, 10 grudnia 2016

Od Nick'a cd. Reker'a

Powolnym krokiem zmierzałem do wielkiego gabinetu, z którego śmierdziało typowym dentystą. Mimo wesołej muzyki lecącej w tle, pokój zdawał się być upiorny i przygotowany do najcięższych przypadków zarażenia.
-A podobno zaczęło się od jednego małego ukąszenia, człowieka zmutowanego po nieudanym eksperymencie… -mruknąłem pod nosem, siadając na zielono miętowym stole.
-Teraz się nad tobą poznęcamy!-zachichotał szyderczo William i w tym samym momencie na moich nadgarstkach zacisnęły się metalowe kajdany, trzymające mnie przy stole, wydałem z siebie potworny wrzask, gdyż w złamanym nadgarstku kość przebiła się przez skórę i widać ją było gołym okiem.
-Debilu!- wrzasnąłem, jednak ani śmiałem sobie pozwolić by z moich oczu poleciała choćby jedna łza, ból był nie do wytrzymania, ale nie chciałem dać temu brutalowi krzty zadowolenia i spełnienia z wykonanego działania.
-I co bachorze?! Podoba się?!-zapytał z przekąsem, patrząc na moja rękę.
-Szczerze mówiąc to tak…-oznajmiłem wymuszając uśmiech-Trochę napierdala, ale teraz czuje się jak w moich ulubionych snach…
Na twarzy Williama malował się niezapomniany wyraz twarzy, był to podziw zmieszany z przerażeniem i szczyptą nerwów.
-Coś nie pykło stary…-stwierdziłem, patrząc na rozwalony nadgarstek.
W tej samej chwili do Sali weszli dwaj doktorzy, a obręcze trzymające mnie za ręce zniknęły w tej samej sekundzie.
-Derek, Bordo, witajcie!-powiedział z entuzjazmem William-Trzeba go przebadać pod kątem zakażenia… Bierzcie się do pracy.
Doktorzy jednak na samym początku zajęli się moim roztrzaskanym nadgarstkiem, którym już od dłuższego czasu nie mogłem ruszać. Bandaż obiegający okaleczone okolice, był bardzo ciasny, na tyle, że ledwie co czułem nawet ból.

***

Badanie przeszło jak wszystkie inne, oprócz tego, że było o długo za długie, lekarze jak poparzeniu posługiwali się wszelkimi sprzętami, a samo kłucie wykonywali parę razy, przez co moja ręka zrobiła się nieco fioletowa, mimo wszelkich starań ze strony Williama i jego spekulacji, badanie wyszło negatywnie, czyli potwierdzało to iż nie mam choroby.
Z Sali wychodziłem z poczuciem zmęczenia.
-Co oni mi tam dali?!-zapytałem sam siebie i wypatrywałem Rekera, stał tuż obok i rozmawiał z Williamem.
-O, Nick! Jesteś w końcu! Myślałem, że kroją cię na kawałki!-zaśmiał się.
-Mało brakowało…-bąknąłem, patrząc na Williama.
-Masz tego kwiatka?-zapytał.
-Raczej, tak… o ile nie wymaszerował z mojego plecaka…-powiedziałem uśmiechając się, po czym z głębokiego plecaka wygrzebałem owiniętą w koc czarną roślinę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz