sobota, 10 grudnia 2016

Od Lydii do Jimm'a

Prawie już spałam, gdy drzwi do mojego pokoju otworzyły się powoli. Lata szkoleń nauczyły mnie zasypiać tylko w półsen, byłam czujna całą dobę. Gdy usłyszałam skrzypienie i ciche “cholera”, wiedziałam, że intruz nie jest doświadczony w zakradaniu się. Pamiętając wpajane nauki, przewróciłam się tylko na drugi bok i słuchałam. W pokoju było ciemno, jedyne światło wpadało przez uchylone drzwi. Po dźwięku jaki wydawała podłoga i po nieźle wkurzonym głosie, wiadome było, że to mężczyzna. Ciężkie kroki rozbrzmiewały coraz bliżej mnie, a gdy napastnik był wystarczająco blisko, biorąc głęboki oddech wyskoczyłam z łóżka uderzając go łokciem w twarz. Poczułam ciepłą krew plamiącą rękaw koszulki i odskoczyłam od nieznajomego. Odskakując, sprzedałam mu kopa z półobrotu i poprawiłam łokciem. Nie chciałam wyciągać jeszcze noży, jak na razie złodziej nie wykazał się, no, właściwie niczym się nie wykazał. Padł jak długi i szeroki na podłogę, jęcząc coś o tym, że twarz go boli. Oddalając się od potencjalnego zagrożenia, sięgnęłam za siebie i włączyłam, jedyne w tym pokoju, źródło światła.
Lampa rozjaśniła mały, nieuporządkowany pokój. Dopiero zauważyłam, że wszędzie walały się moje spodnie, majtki i koszulki. Jedynie biurko, miejsce, gdzie trzymałam swoje zabawki, było idealnie czyste i uporządkowane.
Teraz, gdy wszystko było już widać,było mi głupio. Właśnie skopałam mojego przywódcę, a przy tym swojego dobrego znajomego. Jedyny człowiek, który rozumie moją miłość do broni białej, jedyny, który rozumie każde moje zachowanie, a ja musiałam właśnie skopać mu tyłek. W ogóle to jak mi się to udało? Rzadko radziłam sobie tak dobrze z walką w ręcz. Chociaż, spoglądając na zegarek ujrzałam godzinę 4 nad ranem, a Eric raczej jest nocnym markiem, zawsze zasypia o 3, więc pewnie jest strasznie zmęczony. Mężczyzna odwrócił się na plecy jęcząc
- Borze szumiący, kobieto, co ty ze sobą masz? Człowiek stara się cię nie obudzić, a ty na niego z łokciem?
- Powinieneś się w końcu nauczyć, że mnie wszystko obudzi. Ciesz się, że padłeś jak kłoda na ziemię, inaczej skończyłbyś z Alfredem w piersi.
- Nazwałaś nóż Alfred, seems legit. I wcale nie jak kłoda, skoczyłaś na mnie z zaskoczenia, to nie była moja win..
- Taaak, tłumacz się dalej, że to było z zaskoczenia OPIEKUNKO
- Zamknij ryj. - Powiedział rozdrażniony. Za każdym razem, gdy próbuje mnie obudzić dostaje wpierdol, czy to książką, czy to kapciem, czy to krzykiem lub poduszką. Po prostu czuję zagrożenie, mimo, że on nim nie jest. Chyba tylko wyczuwam istoty nadnaturalne.. będące zbyt blisko mnie.
- Dobra, ubieraj się, idziemy do biblioteki. Musimy dowiedzieć się czegoś..o Tobie.
Po tych słowach wyszedł z pokoju, ocierając nos z krwi i marudząc coś o kobietach i wiecznym okresie. Leniwie podeszłam do szafy poszukując czegoś wygodnego.
Po ubraniu się moim kolejnym celem była łazienka. Nałożyłam jak na mnie dość delikatny makijaż i szybkim krokiem wyszłam z mieszkania. Zaraz, zaraz... jest 5 nad ranem *facepalm*. Nienawidzę Cię Eric'ku Helsing'u (nie wiem czy dobrze to napisałam xd ). NIENAWIDZĘ!
Chociaż tak szczerze na lepszego opiekuna nie mogłam trafić. Helsing jest naprawdę wspaniałym "człowiekiem". Nigdy nie spotkałam osoby, która.. potrafi mnie tak dobrze zrozumieć. Zna moją taktykę, głupiutkiej i zarozumiałej dziewczyny i jako jeden z nielicznych zna prawdziwą Lydię Martin. Stojąc na chodniku przed ratuszem poczułam delikatne, zimne krople lecące wprost na moją głowę. Jeszcze mi tu ulewy brakuje.
Chciałam już wrócić się do mieszkania, ale wtedy podjechał na swoim motocyklu Eric.
- Chodź, podwiozę Cię Lydiełku - mruknął zapatrzony przed siebie
- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a Alfred na pewno ucieszy się ze spotkania z Tobą - odpowiedziałam wsiadając na motocykl
- Jeszcze nigdy nie trafiłem na takiego zarozumiałego aniołka - prychnął
uśmiechnęłam się smutno - I tak dobrze trafiłeś, są gorsi
- Nawet nie wiesz jaka wielka moc w Tobie drzemie.. - mruknął i ruszył
Przez całą drogę jechaliśmy w milczeniu. Więcej we mnie człowieka czy umarlaka? Nie mam zielonego pojęcia
Dojechawszy do biblioteki zeskoczyłam z motocyklu i od razu udałam się do środka. Eric ruszył za mną, ale skręcił w stronę dziwnego zaciemnionego pomieszczenia.
Otwierając drzwi do biblioteki wpadłam na kogoś łapiąc odruchowo nóż i przytykając go "ofierze" do gardła.

<Jim?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz