sobota, 10 grudnia 2016

Od Nick'a cd. Reker'a

-Myślisz, że nie umiem się odgryźć?-zapytałem, spoglądając na pięknie ozdobione wejście, które przypominały wrota na dwór króla.
-Nie, nie o to chodzi…-odpowiedział szybko, by zdążyć przed mechanizmem-Po prostu bądź cicho…
-Okey…-wymruczałem, idąc za nim.
Przekraczając próg, dopiero teraz zauważyłem mnóstwo twarzy wpatrujących się w nas, z niezbyt przyjaznymi minami, tak jakbyśmy właśnie zarazili się wirusem. Uważnie przyglądałem się każdemu z gapiów, jednak z zamyślenia wyrwała mnie silna ręka zaciskająca się na moim ramieniu.
-Puść!-warknąłem, wyrywając się.
Reker posłał mi spojrzenie mówiące, że ten obcy, umięśniony facet nie chce mi zrobić nic złego, więc spokojnie oddałem się mu, a ten tylko poświecił mi w oczy latarką, światło było rażące, więc w jednej chwili odskoczyłem od niego i zacząłem trzeć oczy. Nieznajomy ostrzegawczo popatrzył na mnie i na Rekera.
-Normalni tak nie robią…-wyszeptał do drugiego mięśniaka-Teraz ty…
Reker nie odsunął się jak ja podczas „badania”, ale to chyba nie miało większego znaczenia.
-Widzisz go?-zapytał, ledwie słyszalnym głosem gościu z latarką, wskazując na mnie- Bierz go!
Usłyszałem jedynie dwa ostatnie słowa, lecz to i tak wystarczyło do tego, bym dostał nagłego zastrzyku adrenaliny i po części paniki. Mężczyźni pobiegli w ślad za mną, a obserwujący całe zdarzenie, trochę sceptycznie podeszli do sprawy i zostawili wszystko na głowie dwóch ochroniarzy, który gonili nie jak psy gończe. Mimo bardzo długiej wyprawy sił mi nie brakowało i spokojnie biegłem przed nimi o jakieś 2m. Jednak gdy na mojej drodze stanął wielki, wysoki i szeroki mur przyśpieszyłem jeszcze bardziej. Reker biegł tuż za nimi. Gdy już miałem spotkać się ze ścianą z całych sił odbiłem się od podłoża i o dziwo udało mi się złapać krawędzi na, którą gdybym się wdrapał byłbym bezpieczny, jednak ochroniarze nie dali za wygraną i złapali mnie za lewą nogę. Bezlitośnie ciągnęli mnie w stronę ziemi, myślałem, że puszczę jednak, pod wpływem impulsu złości z całych ostatków sił kopnąłem go w tył głowy. Upadł nieprzytomny na Silno zielony trawnik, a z ucha lała mu się krew. Szybko starałem się wdrapać na szczyt muru, jednak za zwisającą rękę złapał mnie drygi ochroniarz, na tyle mocno, że straciłem równowagę i z głuchym uderzenie spadłem na ziemię, z jakiś 5-6 metrów. Poczułem promieniujący ból w nadgarstku, jak nic musiałem go złamać.
-Teraz się nie wywiniesz!-powiedział, stając mi na plecach, jednak gdy już się odwróciłem i gotów byłemby kopnąć go w splot słoneczny, Reker zaczął krzyczeć:
-Stop! Pozabijacie się!
-Zostaw mnie!-wycedziłem przez zęby i postarałem się odepchnąć cielsko mężczyzny, posłuchał i zostawił mnie, ale gdy już miał odejść, kopnął mnie w żebra, nie zamierzałem długo być dłużny, więc od razu podłożyłem mu nogę tak, że nie miał, kiedy wystawić rąk i upadł centralnie na twarz.
-Choć tu gówniarzu!-wrzasnął wkurwiony i ponownie popędził w moją stronę, przestraszony zacząłem cofać się w stronę muru i zasłoniłem twarz, jednak na szczęście Reker złapał go od tyłu za dwie ręce, blokując go. Ochroniarz rzucał się i w jakikolwiek sposób chciał się wyrwać, jednak gdy oboje z Rekerem zauważyli idącego ubranego na czarno pana, oboje zamarli i stanęli na baczność.
-Kto to mógł być, że wywołał u nich takie zachowanie?-pomyślałem, patrząc na dwóch mężczyzn stojących przede mną i głośno oddychając, po właśnie stoczonej walce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz