niedziela, 11 grudnia 2016

Od Nick'a cd. Lydii

Marley był słodziutkim kundelkiem, który umiał już bezproblemowo chodzić i biegać. Kąpanie go było czystą przyjemnością, czułem się jak wtedy gdy ja sam znalazłem Klifa i wziąłem go pod swoje skrzydła.
-Wiesz, że pies to też obowiązek?-zapytałem, patrząc na Marleya i na Klifa.
-Pies to pies Marley będzie jak Klif…-odpowiedziała przeczesując jedwabiście miękką sierść szczeniaka
-CO?! Nie… ja Klifa trenowałem… to są wyniki steki treningów, pies to nie tylko pupil, czy obrońca, ale też wielki obowiązek i kłopot…-powiedziałem, przerażony jej nie wiedzą-Musisz mu poświęcać mnóstwo uwagi czasu, jeśli chcesz, żeby cie kochał… nie wspominając o treningach, przy których musisz pracować nie tylko ty, ale i też twój pupil…
Lydia tylko pokręciła głową.
-Dam rade…-stwierdziła uśmiechając się, sam się uśmiechnąłem i trzymałem za nią kciuki.
Piesek, starał się uciekać przed wodą, jednak głęboki brodzik uniemożliwiał mu to, był niczym żywa piszczałka. Nie wiem czy Marley to właściwe imię dla tego rozdarciucha, ale to w końcu nie mój pies.
Klif poczuł się odepchnięty i niczym chamski facet w kolejce wepchnął się do brodzika i domagał się kąpieli. Z Klifem nigdy nie było problemów, uwielbiał wodę i kąpiele, jednak mimo pozorów, nie umie on za dobrze pływać.
-Ach… te psy to jednak zazdrośniki…-stwierdziłem, oblewając Klifa wodą i szorując jego sierść jedną z gąbek.
Marley miał mnóstwo pcheł i kleszczy miałem nadzieję, że Klif nie zarazie się od niego niczym.
-Jesteś pewna, ze dasz sobie z nim radę?-zapytałem, miziając małego za uchem na co Klif saskuczał podnosząc łapę, od razu zaśmiałem się, że taki duży pies jest zazdrosny o takie maleństwo.
-Tak, na pewno damy sobie rade, prawda Marley?-powiedziała, lekko potrząsając pieskiem.
Już chciałem zmyć pianę z Marleya, jednak Klif skoczył na mnie przewracając mnie na plecy, rzecz jasna nie obyło się bez wylizania mi twarzy.
-Klif!-zaśmiałem się-Złaź staruchu!
Przytuliłem mokrego psa, z typowym zapachem mokrego futra, Klif od zawsze traktował mnie jak brata, lub partnera (nie seksualnego xd).
-Widzę, że Klif to jednak nie jest taki posłuszny-powiedziała z przekąsem, wycierając Marleya w bielusieńki ręcznik.
-Najwidoczniej… chociaż jak ty byś się zachowała gdy jakaś inna dziewczyna chciała się do mnie dobierać? Skoczyłabyś z pazurami lub nożem, a on zachowuje kulturę i po prostu zwraca na siebie uwagę…-tłumaczyłem z psem na kolanach, Klif zazwyczaj mnie tak bardzo nie oblegał, ale teraz najwidoczniej poczuł się zagrożony.
Swoim wielkim dupskiem wpakował się na mój brzuch i na całej długości mojego ciała, ułożył się do snu.
-Sama widzisz, że zrobi wszystko, bym został przy nim…-mruknąłem, przygnieciony-Ale racja trochę przesadza…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz