niedziela, 11 grudnia 2016

Od Nicka cd. Lydii

Zdjąłem jej czarny podkoszulek i przytuliłem, co chwilę całując ją. Westchnęła, gdy moja zimna ręka weszła pod jej stanik. Lydia podniosła się i zdjęła moją koszulkę.
-Dobrze, że nie jestem gruby…-pomyślałem, patrząc na mój goły tors, swoją drogą rysował się już na nim tak zwany „kaloryfer”.
Objęliśmy się i razem weszliśmy pod kołdrę.
Para z naszych ust dusiła nas w małej zamkniętej przestrzeni, ale nam zbytnio to nie przeszkadzało, obściskiwaliśmy się w gorących pocałunkach, czułem jak temperatura rośnie.
-Nick…-szepnęła Lydia, rozpinając mi spodnie.
Złapałem jej rękę i posmutniałem.
-Lydia… ja nie jestem gotowy psychicznie…-powiedziałem, jednak za nim cokolwiek powiedziała pocałowałem ją, by nie poczuła się urażona.
Odwróciła twarz, wiedziałem, że nie była zachwycona moja decyzją, jednak trzeba brać pod uwagę najgorsze scenariusze, bo co jeżeli z tego urodziło się coś więcej? I to nie chodzi o miłość, a nowe życie. Od zawsze chciałem być ojcem, ale w wieku przynajmniej 26 lat.
Podłożyłem dwa palce pod twarz Lydii i odwróciłem ją tak, że patrzyła na mnie.
Uśmiechnąłem się tylko i wróciłem do namiętnego całowania jej całego ciała.

***

Po paru godzinach pod wpływem małej ilości tlenu i wielkiego wysiłku, połączonych z burzą emocji, zasnęliśmy.
Lydia leżała w moich objęciach, przygniatając mnie trochę, a gdy otworzyłem oczy, pole widzenia przysłaniały mi jej włosy.
-Lydia…-wyszeptałem-Wstawaj…
W odpowiedzi usłyszałem tylko głoście mruczenie i wielorazowe ziewnięcia.
-Która godzina?-zapytała, przekręcając się i tym samym zabierając całą kołdrę, zostawiając mnie półnagiego bez żadnego przykrycia.
Spojrzałem na Klifa, który przez cały ten czas stał na baczność i pilnował nas, teraz leżał na podłodze i spał jak zabity, z wywieszonym językiem, wstałem oddając moją poduszkę Lydii, by było jej wygodniej i powoli naciągnąłem na siebie bluzkę.
-Było super!-szepnąłem jej do ucha, a ta tylko szeroko się uśmiechnęła nie otwierając oczu-Idę, pa, szukaj mnie w stacji TV.
-Klif!-powiedziałem trochę głośniej, na co pupil zerwał się na równe nogi i już był przy mnie.
Z krzesła wziąłem moją grubą bluzę, na polu padało, ubrałem ją i zapiąłem pod samą szyję, ubrałem kaptur i powoli opuściłem jej mieszkanie.
Teraz zmierzałem w stronę mojego ulubionego miejsca w całym mieście, stacji Telewizyjnej „RadioAktywność” (xdd).

<Wybacz, że tak cienko, ale ja nie mam do tego psychiki, by to opisać>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz