sobota, 10 grudnia 2016

Od Nicka cd. Jimmiego

Uciekając z wielkiego, białego domu, niechcący przewróciłem regał z porcelaną, który pociągnął za sobą wiele innych rzeczy i zrobił się straszny huk. Wraz z Klifem zbliżyliśmy się do najbliższego okna i ścigani przez wielką falę zombi wyskoczyliśmy przez okno idące w stronę zachodu, ku naszemu szczęściu to właśnie po tej stronie leżał potężny basen. Zanurkowaliśmy na dobre parę metrów, a potem wynurzyliśmy się, wychlapując mnóstwo wody z basenu, patrząc na nieszczęsne okno, można było dostrzec przerażające łapy zombi, które usiłowały w ślad za nami wydostać się na zewnątrz. Pomogłem Klifowi wydostać się na brzeg, gdyż miał trudności z pływaniem. Sam usiadłem na krawędzi i moczyłem zapracowane nogi.
-Co ty tu robisz?-zapytał ktoś, a ja z nagłego strachu, ponownie wpadłem do wody.
-Nie podchodzi się do normalnych ludzi od tyłu…-skarciłem go, wypluwając resztki wody z ust i stając obok niego.
Nieznajomy tylko przerzucił oczami.
-Nie pouczaj starszych gówniarzu!-warknął nagle, a Klif aż zerwał się do ataku i skoczył na niego, przewracając go, warczał wściekle, jednak słysząc mój niezadowolony głos, od razu przywarował za mną.
-Radzę ci nie zadzierać z Klifem, nie raz rozszarpywał takich jak ty…-powiedziałem, masując głowę psa.
-Ha!-zaśmiał się oburzony-Jeśli chcesz dostać to zapraszam! Od dawna łapy świerzbią mnie do walki!-warknął, na co Klif zaszczekał, wyrywając się spomiędzy moich nóg.
Spojrzałem na jego ciało i postarałem się oszacować, czy mam z nim szanse.
-Podchodzi od tyłu…-pomyślałem-To znaczy, że jest niedoświadczony, bo gdyby to było zombie, a nie ja to już by nie żył, ciało ma dobrze zbudowane, ale z tego, co wynika technikę ma jeszcze trochę niedopracowaną…-wymieniałem, bawiąc się uchem włochatego przyjaciela-Ouch… i ta noga… on nie ma najmniejszych szans…
-Tchórzysz?-krzyknął z przekąsem i powoli zaczął się zbliżać.
-Wiesz, że przegrasz?-zapytałem spokojnie, nadal głaszcząc psa.
-Z takim gówniarzem?!-krzyknął, patrząc na mnie żałośnie i już podchodząc gotów do walki.
-Zostań tu piesku…-powiedziałem, całując go w czoło i uśmiechając się.
Nieznajomy nabrał rozpędu i już miał wymierzyć mi cios i okolice głowy, ale zrobiłem unik i podłożyłem mu nogę, po czym szybko przygniotłem go do podłoża.
-A nie mówiłem?-zapytałem z przekąsem, a na mojej twarzy malował się wielki uśmiech.
-Złaź szczeniaku!-warknął, starając się wyrwać, puściłem go, dając znak, że mam przyjazne zamiary, jednak on, zamiast powiedzieć coś w stylu, „udana walka”, „miałeś racje”, czy „następnym razem wygram”, on wyciągnął nóż.

<Mam nadzieję, że każdy bierze pod uwagę "rangi" i zwycięzców xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz