niedziela, 11 grudnia 2016

Od Nicka cd. Eri

Powoli ocknąłem się, leżąc na twardym podłożu, tuż nad moją twarzą widziałem Klifa, a jeszcze wyżej umorusaną jak ja dziewczynę. Powoli wstałem podpierając się obiema rękoma.
-Dzięki…-szepnąłem, głaszcząc psa-Jak się nazywasz?
-Eri, ale możesz mówić mi Echo-odpowiedziała, uśmiechając się i pomagając mi wstać.
Odwróciłem się od niej i zakaszlałem, wyrzucając z siebie biały proch. Jeszcze przez chwilę staliśmy tak w niezręcznej ciszy, ciężko dyszałem przez nadmiar prochów w płucach. Zanosiło się na deszcz i w sumie już po krótkiej chwili, było oberwanie chmury.
-Chodźmy gdzieś…-zaproponowałem, jednak żadne miejsce nie wpadało mi do głowy…-Może tam, gdzie spoczywają najbardziej zwariowani i zagadkowi ludzi na świecie…-powiedziałem zagadkowo, chciałem nawiązać dobry kontakt z Eri, zdawała się być wartą zaufania sojuszniczką.
-Masz na myśli…-zastanawiała się na głos-Hym… jakiś szpital?
-Tak, a jaki?
-Hymm… założę się, że jak zwariowani ludzie to na pewno psychiatryk…-odpowiedziała, dumna z tego, że rozszyfrowała zagadkę.
-Oczywiście, przecież każdy w naszym wieku musi zaliczyć wizytę w takim miejscu!-zaśmiałem się, odkasłując w dłoń, która powoli stawała się biała-Czyli rozumiem, że idziemy?
Byliśmy już dość mokrzy, krople deszczu przemoczyły nasze ubrania i rozczochrały włosy.
-To znaczy, ze tak-wzdrygnęła się Eri, idąc ze mną wzdłuż ulicy.
-Ciekawe czy będą tam jakieś zombie…-powiedziałem, zwalniając tempo, gdyż zakręciło mi się w głowie, jednak szybo wyszedłem ze stanu otępienia i kontynuowałem marsz.
-Racja, ciekawe, jednak nie wiem czy to najlepszy pomysł…-mruknęła, zatrzymując się-Jak tam będą zombie, a tu zemdlejesz to będzie po tobie…
Pokiwałem potwierdzająco głową.
-Masz racje, podjąłem tą decyzję chyba zbyt pochopnie, ale wiesz po wdychaniu takiej ilości tego góvna, robi się nie dość, że słabo to jeszcze ma się nie po kolei w głowie… -powiedziałem, po czym wreszcie do mojej głowy wpadł sensowny pomysł-W takim razie może poszlibyśmy, do jakieś kawiarni, nawet jest chyba na tym rogu…-zaproponowałem, patrząc się wprost w jej niebieskie oczy, byłem pewien, że ma w sobie coś z bogini, świadczyły o tym nie tylko oczy, ale też nieskazitelnie białe włosy, przeplatane z różnymi innymi kolorami i niespotykana śnieżnobiała cera.
-Jasne, wspaniały pomysł!-odpowiedziała i od tamtej pory kierowaliśmy się w stronę kawiarni, Klif zaszczekał głośno, wyrywając nas z dziwnego rodzaju transu, obok nas pojawiło się jakieś dziwne zwierze, które toczyło piankę z ust, a wyglądem przypominało królika połączonego z psem.
-To ma wściekliznę...-stwierdziłem i szybko skierowałem się w stronę Klifa-Noga!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz