niedziela, 11 grudnia 2016

Od Lydii do Nick'a

To był wyjątkowo parszywy dzień - jeden z tych, w których szczerze żałuje się, że w ogóle wstało się rano, zjadło śniadanie i wyszło z domu, wypełniać swoje obowiązki. I Lydia żałowała. Naprawdę, szczerze żałowała, bo gdyby ktoś raczył uprzedzić ją parę godzin wcześniej (a najlepiej poprzedniego wieczora, bez budzenia jej w samym środku nocy) że tak się sprawy potoczą, to najzwyczajniej w świecie zostałaby w łóżku, gnijąc ordynarnie pod kołdrą, oglądając filmiki ze śmiesznymi kotami i skrupulatnie ignorując dietę którą podobno powinna wprowadzić do swojego życia, bo jak tak dalej pójdzie to na starość będzie gruba i pomarszczona, a żaden facet nawet się za nią nie obejrzy. Gdzieś koło pierwszej po południu, w przerwie między zajęciami z podstawowej obrony, a lekcją zaawansowanej ofensywy, kiedy zahaczając nieuważnie o gwóźdź na jednej z konstrukcji do ćwiczeń rozerwałam sobie rękaw koszulki, uznałam, że mam tego dnia serdecznie dość. Swoje przemyślenia podkreśliłam stekiem przekleństw i niewinnym, styropianowym opakowaniem po lunchu ciśniętym z wściekłością na ziemię.
- Niech to wszystko diabli wezmą, ch*lera jasna - zawarczałam sama do siebie, klapnąwszy niezbyt dystyngowanie na porośniętą trawą ziemię. Plecami oparłam się o tę samą drewnianą konstrukcję, z której wystawał felerny gwóźdź. Jesienne słońce przyjemnie grzało, i odchyliłam głowę, przymykając oczy i napawając się piękną pogodą. Miałam nadzieję że w jakiś magiczny sposób zdoła mi to pomóc na zszargane nerwy.
I rzeczywiście, gdy jakiś kwadrans później słońce przysłoniła mi czyjaś sylwetka, byłam już zdecydowanie mniej wściekła. Choć wciąż zdenerwowana i poirytowana, ale już w nieco lepszym humorze.
- Patrzcie państwo, któż to zaszczycił mnie swoją obecnością? - choć słońce świeciło mi w oczy i musiałam przysłaniać je sobie dłonią, krzywiąc się przy tym odrobinę, to jednak wszędzie poznałaby ten kształt, a obok psa dyszącego tuż na przeciwko mojej twarzy - Co tam słychać w wielkim świecie?

<Nick?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz