wtorek, 13 grudnia 2016

Od Martyna do Jimmy'ego

Siedziałem pod ścianą na stacji Sopel i obserwowałem przebywających w niej ludzi. "Trupy" krzątały się z miejsca na miejsce, sprawdzały broń, naprawiały podarte ubrania, rozmawiały, czy też sprzeczały się. Ich rozmowy i wszystkie inne dźwięki odbijały się złowrogim echem o betonowe ściany tunelu.
Czujnym wzrokiem śledziłem każdy ruch obecnych, starałem się zapamiętać jak kto się zachowuje, jak odzywa się do innych, jaką ma postawę ciała. Chciałem mieć jakieś pojęcie o tych ludziach, by móc się wśród nich odnaleźć i ewentualnie uważać na odpowiednie osoby.
Mój wzrok zatrzymał się na wysokim, żylastym facecie, idącym pewnym krokiem w stronę młodszego chłopaka - czy też bardziej mężczyzny.
Rozmawiali chwilę; wyczytałem w twarzy młodszego lekką irytację. W pewnym momencie starszy wskazał na mnie i chwilę potem obaj ruszyli w moją stronę. Na wszelki wypadek nie ruszałem się, tylko grzecznie ich obserwowałem.
- Martin? - spytał starszy. Był to Aron Senter. Pozwolił mi dołączyć do Trupów.
- Martyn. Słucham.
- To jest Jim. Pójdziecie razem na wieczorny zwiad. - Senter spojrzał na chłopaka z sińcem pod okiem, który nie wyglądał na szczególnie zachwyconego.
- Tak jest - odpowiedziałem i podniosłem się z ziemi.
- Sprawdzicie, czy w okolicy nie kręcą się zombie albo obcy - wyjaśnił zwięźle przywódca i odwrócił się z zamiarem odejścia. - Wykonać.
Być może chcą mnie sprawdzić, przetestować. Zobaczyć, czy do czegoś się nadaję. Spojrzałem na Jima.
- No cześć - przywitałem się z szerokim, teatralnym uśmiechem.


(Cześć, Jim XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz