poniedziałek, 12 grudnia 2016

Od Lydii

Noc przebiegła mi strasznie, nie mogłam zmrużyć oka. Pełnia dawała się we znaki, było słychać skowyt bezpańskich psów które przetrwały apokalipsę i jęki zagubionych zombie. Wstając z łóżka o mało nie potknęłabym się o Marleya, który akurat gryzł jedne z moich nowych butów, w których jeszcze nigdy, nigdzie nie wyszłam.
- Zły pies! -skarciłam szczeniaka, który w mgnieniu oka załapał o co chodzi i potulnie odłożył but. Zabrałam co moje i pogłaskałam psiaka. Nasypałam Marley'owi świeżej karmy i wymieniłam wodę w drugiej misce. Gdy psiak jadł, ja poszłam się przebrać. Już po chwili byłam gotowa do wyjścia.
- Chodź Marley. -zawołałam krótko otwierając drzwi
Oczywiście nie obyłoby się, żebym wyszła bezbronna, Alfred i mój rewolwer zawsze są przy mnie. Poszliśmy nad jezioro do parku. Na pagórku zobaczyłam dwóch mężczyzn. Zdecydowałam się podejść. Gdy byłam już znacznie bliżej dojrzałam, że jednym z tych mężczyzn jest Nick. Pocałowałam na powitanie chłopaka, po czym zapytałam
-Jak ma na imię twój przyjaciel?

<Nick? Stiles? Parrish?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz