piątek, 9 grudnia 2016

Od Kiary cd. Reker’a

Jedząc śniadanie ze swoimi przyjaciółmi, wszyscy ze sobą żywo rozmawialiśmy i się śmialiśmy, lecz wzrokiem szukałam jednej osoby… Jak zwykle chłopaki wygłupiali się najwięcej;
- Przestańcie się wygłupiać! - mówiłam rozbawiona.
- Nie wiemy o co CI chodzi – mówili szczerząc się jak głupi do sera.
- Nie macie niczego innego do roboty? - spytałam i znowu przeczesałam stołówkę wzrokiem.
- Kogo tak szukasz hm? - spytała koleżanka.
- Nikogo… - skłamałam.
- Oj… Czyżby Cię trafiło, to co myślę? - powiedziała z szerokim uśmiechem.
Gdy już kończyłam jeść, dopiero wtedy zauważyłam Rekera, który się do mnie uśmiechnął i wyszedł. Ja też w końcu opuściłam swoich towarzyszy i poszłam na strzelnicę. To był właściwie mój codzienny rytuał… Zawsze tam chodziłam, kiedy było jak najmniej ludzi. Wzięłam swój karabin, naładowałam go ślepakami i zaczęłam strzelać na czas, na różnych odległościach. Po niecałych dwóch minutach, było już po wszystkim. Spojrzałam na swój wynik, ani razu nie chybiłam i wszystkie trafiły do głównego puntu z czego byłam zadowolona i aż skakałam w duszy z radości! Wprawa mi powróciła po tak długim nietrzymaniu broni. Gdy zdjęłam ochronne okulary, tak jak nakazywały przepisy na strzelnicy, obróciłam się i zobaczyłam Rekera! Stał obok niego Jakob i jeszcze dwójka jego ludzi. Jak było widać też przyszli na strzelnice by potrenować. Gdy wychodziłam, posłałam mu uśmiech i puściłam oczko, co chyba zauważył Jakob, bo nagle wytrzeszczył oczy i spojrzał na Rekera, a później na mnie.
Szybko wyszłam ze strzelnicy i poszłam do swojego pokoju, gdzie opadłam na łóżko zmęczona. Dzisiaj jeszcze jakoś mi się udało uniknąć pytań, czemu się dziwnie zachowuję, według moich towarzyszy, ale bałam się że jutro wszystko ze mnie wyrwą! Ciekawiło mnie jak Reker sobie radzi na strzelnicy…. Znając Jakoba, to pewnie mu teraz nie daje żyć, na co się uśmiechnęłam do siebie.

< Reker? xd Dzisiaj krótkie... >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz