poniedziałek, 5 grudnia 2016

Od Kiary Cd. Reker’a

Jego słowa mnie zszokowały! On ma naprawdę kogoś na sumieniu?! Nie dowierzałam w to zbytnio lecz widziałam smutek w jego oczach… Jednak gdy zaczął mnie oskarżać o to że ja mu wszystko odebrałam, jeszcze bardziej mnie zszokowało! Co ja mu niby takiego odebrałam?! Dlaczego wszyscy mnie tak nienawidzą?! Co ja im wszystkim zrobiłam?! Dlaczego ja?!!! Chłopak po chwili zemdlał, co świadczyło o tym, że mówił prawdę z tego co się o nim dowiedziałam.
**
Po około trzydziestu minutach się obudził. Leżał na ziemi przykryty kocem a ja stałam do niego plecami z założonymi rękami, a łzy same mi spływały. Gdy byłam już pewna ze w pełni mnie słyszy odezwałam się.
- Nawet nie wiesz jak dobrze znam czyjąś stratę, ból czy strach… Wiesz czemu odeszłam z policji? – spytałam się retorycznie lecz nie spodziewałam się odpowiedzi, co też zresztą nie nastąpiło, jednak czułam na sobie jego wzrok – Ponieważ przeze mnie zginęło sześciu moich ludzi… - powiedziałam drżącym głosem – Zginęli przeze mnie! Bo nie przewidziałam niebezpieczeństwa! Moi ludzie spłonęli żywcem w wybuchu… Widziałam ich strach i słyszałam ich krzyki… Co noc śni mi się ta scena, gdy strzelam w coś, nagle widzę obrazy z tamtego dnia! Moi rodzice zostali zadźgani i mnie nienawidzili! Matka otrzymało pięćdziesiąt ciosów nożem zanim umarła, a ojciec sześćdziesiąt dwa! A młodsza siostra została skopana i zastrzelona! – mówiłam przez łzy drżąc – Ty masz jeszcze jakiś bliskich… Ja nie mam nikogo! Nigdy nie byłam szczęśliwa, bo moi rodzice zawsze dawali mi do zrozumienia że niepotrzebnie się urodziłam! Popychali mnie, głodzili i zamykali w pomieszczeniach bez okien! A gdy zostałam podjęta programem ochrony świadków i zostałam prze kierowana do ludzi, gdzie miałam być szczęśliwa – przerwałam na chwilę – Tłukli mnie do krwi, do nieprzytomności kijem… Nie dawali jeść ani pić… Rany posypywali solą, żebym bardziej cierpiała! – powiedziałam i wtedy się do niego odwróciłam, żeby spojrzeć mu w oczy – Moja matka tak mnie nienawidziła, że przed swoją śmiercią, gdy zostały jej ostatnie tchnienia, powiedziała: „Żałuję że się w ogóle urodziłaś!” Ja nigdy nie miałam kochającej rodziny i nigdy nie byłam szczęśliwa! Nigdy nie miałam przyjaciół i rodziny… - mówiłam przez łzy – Zawsze uważano mnie za pasożyta i czarną owcę rodziny, mimo iż nic złego nie robiłam! A teraz Ty mnie oskarżasz o to, że zrujnowałam Ci życie… Nie mam już siły… Gdzie kol wiek nie pójdę, to wszystkim przeszkadzam i wszyscy mnie nienawidzą! – krzyknęłam – Odkąd tu tylko przybyłam, dałeś mi jasno do zrozumienia, że nie jestem tu mile widziana! – powiedziałam do niego i się cofnęłam – Usunę się wam wszystkim z drogi… Na zawsze! – powiedziałam, zabrałam broń i wybiegłam z budynku. Chciałam to zakończyć! Nie chciałam żyć… Nie miałam po co i dla kogo… Stanęłam nad przepaścią i strzeliłam w siebie dwa razy. Jedna kula w brzuch a druga w klatkę piersiową… W głowę nie miałam odwagi, bo byłam zbyt żałosna na taki czyn… Zaczęłam się dławić własną krwią. Może teraz choć raz zaznam spokoju i szczęścia? Leżałam na ziemi plecami a po chwili zaczął padać lodowaty deszcz.

< Reker? xd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz