sobota, 10 grudnia 2016

Od Eri cd Nick’a

Echo jak zwykle przemieszczała się w dużej mierze po dachach kolejnych budynków, bez trudu przeskakując nad dzielącymi je ciasnymi uliczkami. Jednak w pewnym momencie zabrakło kolejnego dachu na którym mogłaby wylądować, więc musiała jakoś zejść na ziemię. Skok z dachu trzypiętrowej kamienicy nie wydawał się jednak być najlepszym pomysłem, dlatego zdecydowała się wybić szybę w jednym z okien i w ten sposób dostać się do wnętrza budynku.
Wnętrze kamienicy było w opłakanym stanie. Na ścianach już tylko w nielicznych miejscach trzymał się tynk, a sufit, dawniej zapewne biały, teraz wyglądał, jakby ktoś palił w mieszkaniu ognisko.
Eri ostrożnie, ale też tak szybko jak było to możliwe, wyszła na klatkę schodową i ruszyła w dół. Nie miała ochoty zostać w grożącym zawaleniem budynku ani chwili dłużej, niż musiała. Gdy była na wysokości pierwszego piętra usłyszała głuchy huk, a zaraz potem cały budynek się zatrząsł. Schody niestety nie wytrzymały takiego obciążenia i zaczęły się walić. Echo udało się schronić w jakimś korytarzu prowadzącym przez długość całego piętra, ale on też nie miał się najlepiej. Dziewczyna ruszyła przed siebie w nadziei, że po drugiej stronie też będą jakieś schody. W końcu jednak, zamiast do klatki schodowej dotarła do dużej otwartej przestrzeni. Rozglądając się, zauważyła jakąś sylwetkę. Widząc, że osoba ta nie ucieka, co było kompletnie nielogiczne, biorąc pod uwagę fakt, że z sufitu co jakiś czas nadal odpadały spore kawałki tynku, Echo podeszła bliżej, instynktownie kładąc dłoń na rękojeści noża.
- Wszystko w porządku? – spytała, wiedząc, że została zauważona.
Nieznajomy pokręcił przecząco głową. Dopiero teraz spostrzegła, że w jego ramionach spoczywa ledwo żywy pies, a właściwie, to tylko jego przednia połowa, bo zad i tylne łapy zostały przygniecione przez gruzy. Nie zastanawiając się, złapała jakiś drewniany walec, wystarczająco długi by użyć go jako dźwigni, po czym spróbowała podważyć przygniatający psa tynk. Fragment poruszył się odrobinę, ale Echo wiedziała, że sama nie da rady go podnieść.
- Mógłbyś mi pomóc? – spytała.
Nieznajomy wstał, ostrożnie kładąc łeb psa na ziemi, pomógł dziewczynie. Razem udało im się podważyć tynk na tyle, że pies był w stanie się wyczołgać. Gdy tylko to się stało, Echo bez słowa ruszyła przed siebie, wciąż szukając możliwości, by wydostać się na zewnątrz.

<Nick?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz