„Gdybym wiedział, że
tak to się wszystko potoczy, to bym tam został… i zginął z moją rodziną.”
06.06.2019.
- I co teraz
zrobisz? – Spytał mnie mój ojciec Thomas, gdy jedliśmy całą rodziną obiad w
domu. Całą rodziną mam na myśli mnie, mojego ojca i moją mamę Emily. – Twoje
wyniki są doprawdy do pozazdroszczenia, a wiem, że jeżeliby istniałoby coś
większego niż 1 z matur, to i tak byś to dostał, wiesz dlaczego?
Pokręciłem
głową , a wzrok miałem cały czas wbity w talerz z przepyszną, parującą zupę.
Byłem bardzo głodny i już nie mogłem się doczekać skosztowania zupy,
przygotowanej przez moich rodziców. Mama przygotowała bazę, a ojciec zawsze
dobierał składniki tak, że za każdym razem była wybitna.
- Bo jesteś
moim synem, mamy to we krwi. – Położył mi rękę na ramieniu. – Nam pisane jest
dokonywanie rzeczy wielkich. A poza tym – Urwał na chwilę. – Nigdy nie
spotkałem bardziej zdeterminowanej kobity niż twoja mama. Wyczytałem ostatnio,
że takie rzeczy przechodzą z matki na synów, więc jest się czego bać.
Mama jedynie
zachichotała z przeciwnej strony stołu. Ułożenie osób przy stole nigdy się nie
zmieniało. Ojciec na szczycie, chyba że dziadek (czyli ojciec mojego ojca) był
obecny, to zawsze ustępował mu miejsca. Ja po prawicy, a moja mama po lewej
stronie od szczytu stołu.
- Tak
naprawdę myślałem o tym, żeby zrobić sobie rok przerwy i trochę pozwiedzać
świat. – W końcu powiedziałem głośno to, co od dłuższego czasu nie dawało mi
spać po nocach. Trochę bałem się tego, jak zareagują na to moi rodzice. Tata
chciał, żebym jak najszybciej skończył studia i wniknął w świat polityki, gdyż
wiązał ze mną spore oczekiwania i nadzieje.
Na twarzy
ojca pojawiło się lekkie zmieszanie, a uśmiech zniknął na dosłownie sekundę.
Pojawił się jednak tak szybko, jak zniknął, a jego właściciel rozłożył ręce na
boki.
- To
świetnie! – Przyznał. – Podróżowanie po świecie jest bardzo ważne, aby wyrobić
sobie pogląd o innych narodowościach. Do tego trochę sobie od nas odpoczniesz. -
Zaśmiał się krótko. – A gdzie najpierw pojedziesz?
- Najprawdopodobniej do Stanów. Przy okazji odwiedzę mojego
starego przyjaciela Jonasa i obejrzę oferty amerykańskich uczelni.
- To świetnie, Synku! – Ucieszyła się matka. – Przy okazji
możesz też odwiedzić babcie Tracy. Ostatnio widziała Cię ładnych parę lat temu
i bardzo od tego czasu się za Tobą stęskniła.
- Przecież widzieliśmy się kilka tygodni temu na Skype’ie. –
Uśmiechnąłem się, gdy o tym przypomniałem.
- To nigdy nie będzie to samo, - Wtrąciła mama. - a poza tym
wiesz, że za każdym razem jak babcia odpala swój laptop, to musi sąsiadów wołać
do pomocy.
Wszyscy przy
stole wybuchli śmiechem. Mój śmiech natomiast był najkrótszy, gdyż coś sobie
przypomniałem.
Prawdziwy
powód mojego przyszłego wyjazdu był zdecydowanie innej natury.
Miałem po
prostu dość. Miałem dość nieudolności niemieckiego rządu i tego, co się dzieje
w Niemczech z powodu napływu imigrantów. Za każdym razem, gdy nad tym
rozmyślam, chodzę po pokoju i walę pięścią w ścianę. Od początku byłem przeciwko
tej chęci niesienia pomocy, gdyż taki mix rasowo-kulturowy nigdy się dobrze dla
świata nie kończył. Mało tego! Problem zachowania czystości niemieckiej krwi istniał
nawet przed kryzysem migracyjnym. Po drugiej wojnie światowej Niemcy zostały
zdewastowane przez bestialskie siły aliantów i podzielone. Przez to brakowało
ludzi do pracy i odbudowy, więc masowo zaczęto sprowadzać Turków. Z początku
nikt nie miał z tym problemu, dopóki oni nie zaczęli sprowadzać swoich rodzin i
krewnych. Wtedy już zaczął się robić burdel, a teraz to już nie raz niemieccy
wodzowie w grobach się poprzewracali.
Sprawa
nowych imigrantów była na tyle ciekawa, że oni nie chcieli pomocy. Wyrzucali do
śmieci dawane im za darmo kanapki, niszczyli przejściowe obozy migracyjne. Oni
jedynie chcieli ustanowić swój własny, jak oni to określili ‘khalifat’ w samym środku
Europy. W mojej ojczyźnie. W moim Vaterlandzie…
Okradali nasze
sklepy, palili nasze auta, wjeżdżali ciężarówkami w tłumy ludzi i gwałcili
nasze kobiety. Co ciekawe przez cały czas zastanawiałem się, czy to normalne w
krajach, z których pochodzą. Na dodatek nieudolny niemiecki rząd im jeszcze
pomagał. Był głuchy i ślepy na ich przewinienia, a wiele z nich miało podłoże
religijne. Ba! Doszło nawet do takiego paradoksu, że ich religii nawet nie
można było stawiać w złym świetle, ponieważ było to odbierane jako mowa
nienawiści. A w tych czasach wolność słowa właśnie określa się mianem „mowa
nienawiści”.
Dlatego
chciałem stąd wyjechać. Nie mogłem żyć w kraju,
w którym politycy nie stoją po stronie obywateli i nie zdają sobie
sprawy, że mają ich krew na rękach.
Nie przeraża
mnie fakt, ilu już ludzi umarło z powodu ich zaniedbania. Przeraża mnie fakt,
ilu jeszcze musi umrzeć…
Moja
ojczyzna już nie jest ojczyzną z moich snów. Stała się koszmarem, a wielu
niemieckich obywateli nie może spać przez to po nocach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz