niedziela, 27 sierpnia 2017

Od Kiary cd. Erica

Szybko rozprawiliśmy się z tymi szumowinami, po czym uwolniliśmy niedoszłe ofiary handlarzy ludźmi. Swoja drogą to najchętniej bym ich na tortury wzięła, ale w sumie lepiej zabić te ścierwa od razu i o tym nie myśleć, choć przyznam że we mnie nadal się gotowało! Później zaś zjawili się nasi żołnierze z zaginionymi końmi, więc wsiadłam na grzbiet Feniksa spokojnie.
Kobiety wsiadły na swoje konie ale były niepewne. Dwie miały po dwadzieścia lat, jedna około dwudziestu trzech, a dwie ostatnie gdzieś tak z trzydzieści lat, tak na oko patrząc, ale i tak młodo wyglądały. Ich konie były rasy pinto, a przynajmniej tak mi wyglądały, ale nie byłam specjalistką...
Pierwszy należał do niejakiej Izabel: Koń1, Drugi koń należał do Sorai: Koń2, Trzeci do Lisy: Koń3, Czwarty należał do Megi: Koń4, a ostatni koć należał do Miwy: Koń5.
Tylko koń Lisy jeździł w typie jeździectwa klasycznego a reszta western, co mnie zdziwiło! Szczerze mówiąc, to moim zdaniem jeździectwo klasyczne jest łatwiejsze i lepsze niż takie westernowe, gdyż nawet ciężko przeszkody przeskakiwać z takim koniem, no ale to było moje zdanie... Wracając do obozu, dowiedzieliśmy się od nich co stało się z ich byłym obozem, a mianowicie że zostali zaatakowani przez obóz Snake Venom.
Dziewczyny i kobiety mówiły nam że wrogów było bardzo dużo i że nie szczędzili nawet dzieci... Po prostu mordowali kogo popadnie! Z tego co się dowiedzieliśmy, to polowali na całych i atakowali nawet obozy które nie zrobiły im nic złego. Ponoć było ich około dwudziestu jeden tysięcy, ale nie wiedziały dokładnie. Mówiły że straciły rodziny, ale jak to wiadomo bywa, miały nadzieję iż ktoś przeżył jednak w tej krwawej masakrze.
Ponoć mordowali też noworodki!!! Toż to chore! Skurwysyny - pomyślałam wściekła. Kiedy dziewczyny odpowiadały na pytania Erica, ja zwróciłam uwagę że nasi żołnierze się do nich ślinili choć starali się być dyskretni. No proszę... A więc Ci co tak gadali że nigdy się nie zakochają, ślinią się najbardziej - pomyślałam sobie rozbawiona.
Kiedy w końcu zapadł zmrok, nasze towarzyszki nieco się spięły, gdyż jak było widać nigdy nie jeździły po ciemku. Kątem oka znowu zobaczyłam iż faceci zwęszyli okazję by zaimponować paniom, jadąc spokojnie wokoło nich, przez co przewróciłam oczami i spojrzałam na wujka, który posłał mi to samo lekko poirytowane ale i rozbawione spojrzenie.
- Ty z Katrinką byliście tacy sami - szepnęłam do niego, a on zrobił wielkie oczy chcąc zaprzeczyć - Dobra dobra i tak wiem swoje że się puszyłeś przy pierwszej, lepszej okazji - dodałam jeszcze i nieco go wyprzedziłam. I to, co się później stało gdy to zrobiłam...
Myślałam że to tylko zły sen... ale... to się działo na prawdę... Bowiem kiedy tylko nieco wyprzedziłam wujka, padły strzały i ktoś nas atakował. Zobaczyłam błysk, później krew, w następnej chwili Feniks spadał na ziemię, a ja razem z nim...
Dopiero kiedy upadłam na ziemię wraz z koniem, zdałam sobie sprawę, że chwilę przed tym strzałem Feniks stanął dęba jakby coś przewidywał... Rozległy się strzały, a ja dopiero wtedy zobaczyłam że Feniks się w ogóle nie ruszał. Serce zabiło mi szybciej i bezwiednie załkałam pośrodku wiru bitwy. Przybliżyłam się do Feniksa i wtedy zobaczyłam że ma zamknięte oczy, a z jego głowy leciało mnóstwo krwi. Strzał w głowę...
Obronił mnie przed śmiercią. Jednak... Sam oddał własne. To było jak koszmar z którego nie mogłam się obudzić. Zaczęłam nim potrząsać żeby wstał i sobie nie żartował, ale w suszy wiedziałam już że nie żyje...Chciałam krzyczeć, chciałam płakać, lecz nic nie wydało się z mojego gardła prócz jęku rozpaczy.

< Eric? jesteśmy mocno pod ostrzałem więc trzeba się wycofać i to szybko no... uciekać ;c xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz