Leżałem... Nie wiedziałem co się ze mną dzieje... Chciałem już się podnieść i zwiać z tego przeklętego miejsca. Dziwiło mnie, że nie skatowali mnie na śmierć tylko chyba się mną zajęli tam na ich medycznym. Wszystko mnie szczypało i bolało a te kolce co wbijały mi się w tedy w ciało w cale przyjemne nie były. Nie wiem czy to miało mi pomóc w wykrwawieniu się czy może miało to na celu utrzymanie mojej przytomności jak najdłużej. Najwidoczniej coś im nie wyszło, bo raczej jeszcze żyję a na dodatek przytomność w końcu straciłem i uratował mnie ten dziwny koleś co chyba jest ich przywódcą. Martwiłem się o Kiarcię i dzieci... Miałem nadzieję, że im krzywdy nie zrobili, bo tego normalnie bym nie przeżył!
Nie miałem pojęcia ile czasu byłem nieprzytomny, ale kiedy do moich uszu dotarł dźwięk niespokojnego chodzenia w te i z powrotem od razu otworzyłem szeroko oczy i poderwałem się do siadu mając ochotę zwiewać z tego miejsca póki mam jeszcze czas, ale na łóżko obalił mnie Ghost.
- Co robisz? Zwiewać musimy! - rzekłem, lecz on nie dawał za wygraną i jeszcze się na mnie wredota uwaliła. Po której stronie on w końcu jest?!
- To dobrzy ludzie i nic ci nie zrobią - odpowiedział mi a ja posłałem mu zdziwione spojrzenie.
- Jak to? - spytałem białego futrzaka, który westchnął jakby wykonywał wiele czynności na raz.
- Oni są dobrzy tylko jeden namącił i masz - rzekł a ja go pacnąłem.
- Nie mogłeś się pojawić wcześniej? - westchnąłem jeszcze masując krwawiące jeszcze ręce po tych głupich kolcach co wbijały mi się w ciało.
- Upilnuj dziewiątkę szczeniąt jak nie ma kobity w domu! - mruknął a ja podrapałem go za uchem.
- No już się nie złość... Najważniejsze, że mnie uratowałeś - powiedziałem co mu się spodobało.
- Masz leżeć, bo ci szwy się rozwalą - pouczył mnie a ja przewróciłem oczami.
- Chyba już to zrobiły, ale mniejsza... Chce do domu... - burknąłem zaczynając rozglądać się po tym przeklętym miejscu. Co prawda nie był to aż taki ogromny i dobrze wyposażony medyczny jak u nas, ale były tu najpotrzebniejsze rzeczy, żeby przeżyć. Kątem oka zobaczyłem też jakiś chudzi co ze zdenerwowaniem patrzyli to na mnie to na Ghosta, który no gadał i jeszcze mnie chronił co chyba było dla niech wielkim szokiem. Pomimo przyduszającego mnie wielkiego cielska jakoś podniosłem się do siadu. Sprawdziłem czy mam założone glany, które na szczęście były na swoim miejscu i czekając na chwilę nieuwagi z ich strony, która nastała po kilku minutach ruszyłem sprintem w stronę wyjścia z oddziału. Wszyscy mieli niezłego szoka, że po tylu ranach nadal zasuwam jak motorówka. Niektórzy chcieli mnie zatrzymać, ale szybko ich wyminąłem albo podstawiłem nogę by się wywrócili. W sumie to błądziłem po tym miejscu na ślepo, ale w końcu odnalazłem wyjście i wybiegłem na zewnątrz gdzie kuźwa było ileś tysięcy ludzi a dokładnie to był to mój obóz no i jeszcze gang Anarchów i Smoki. Ci to normalnie wiedzą kiedy wpaść! Zacząłem wzrokiem szukać Kiary a kiedy ją zobaczyłem to Amon przywlekł jakiegoś faceta... Nie mając już sił oparłem się o ścianę budynku i obserwowałem to całe zbiegowisko.
<Kiara? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz