Po zjedzonym śniadaniu poszłam do swojego pokoju, gdzie uwaliłam się na łóżku i gapiłam się w sufit. Nie wolno mi było wychodzić z ratusza dopóki nie wróci mój ojciec.... Czułam się uwięziona, bo przecież ja tylko chciałam wiedzieć co się dzieje i dlaczego ojciec tak nagle musi wyjechać! Dość długo gapiłam się w sufit, kiedy zdałam sobie sprawę że przecież nie widziałam od wczoraj Kiasa, a on zawsze mi się pokazywał choć raz, gdy się dowiedział że jest moim bratem, a ja jego siostrą... Zaczęłam nad tym bardziej myśleć i zrozumiałam że coś się stało mojemu bratu (o matko jak to brzmi ) i ojciec dlatego tak nagle wyjechał z tyloma żołnierzami z ratusza!
Zaczęłam się coraz bardziej niepokoić, a strach powoli i bardzo dokładnie zaczął się rozchodzić w moim sercu... Błagam tato, wródźcie cali do domu! - pomyślałam sobie i zwinęłam się w kłębek na łóżku, jakby to miało jakoś pomóc w uspokojeniu się... Dodatkowo znowu uderzyły we mnie smutne myśli. Martwiłam się o Lisę, bo nie chciałam żeby wpadła w jakieś złe towarzystwo w wieży czy żeby jakieś bachory jej dokuczały, bo nie wiem co bym zrobiła wtedy normalnie!
Leżałam tak z dwie godziny, aż w końcu się podniosłam i rozejrzałam się po pokoju, jakby coś miało się tu zmienić przez ten czas. Jednak nic mnie nie zainteresowało, więc znowu opadłam na łóżko i zaczęłam się nerwowo kręcić z boku na bok. Kiedy myślałam że zaraz zwariuję, usłyszałam stukot końskich kopyt i jakieś krzyki, więc szybko poderwałam się z łóżka i spojrzałam zza okno zaciekawiona tym całym zamieszaniem... Zobaczyłam swojego ojca, a na jego rękach... Kiasa! O mój Boże, co oni mu zrobili?! - jęknęłam spanikowana w myślach, kiedy go zobaczyłam z takimi rozległymi ranami na ciele...
Szybko wybiegłam z pokoju i trafiłam pod drzwi brata, gdzie ojciec akurat wchodził do jego pokoju, z nim na rękach, lecz jak na razie nie pozwolił mi wejść, więc zmuszona byłam czekać, a do pokoju weszła Kiara z apteczką, więc zapewne po to by opatrzyć mojego brata!
**
Po kolejnej godzinie dopiero mogłam wejść, wiec otworzyłam niepewnie drzwi i weszłam do środka, gdzie ojciec siedział przy bracie i głaskał go po głowie by się jakoś uspokoił, co troszkę pomagało. Okna były zasłonięte, by go zapewne nie denerwować, że ktoś go zobaczy czy coś... Podeszłam do jego łóżka i spojrzałam na niego ze zmartwieniem.
- Muszę na chwilę wyjść, ale zaraz wrócę, więc nie bój się Kias dobrze? Siostra Cie przypilnuje... - powiedział, na co brat skinął niepewnie głową, a ojciec wyszedł, by zapewne się dowiedzieć jakie są "prognozy" mojego brata.
- Jak się czujesz? - spytałam zmartwiona i usiadłam na krześle.
- Jakoś żyję... - powiedział obolały - Przepraszam! - dodał na co się zdziwiłam.
- Za co? - spytałam uważniej na niego patrząc i lekko przekrzywiając głowę jak pies.
- No... Za to że zabieram Ci tatę... Wiem że przez to jesteś taka smutna i w ogóle! Wtrąciłem ci się do życia i pewnie jesteś na to zła - westchnął smutno.
- Nie prawda Kias! Nie chodzi o Ciebie... - westchnęłam smutno - Nie jestem na Ciebie w żadnym stopniu zła i cieszę się że mamy Cię w rodzinie tylko że chodzi o coś zupełnie innego! Po prostu zawsze byłam blisko z tatą, a gdy go odnalazłam po roku tułania się z Lisą po kraju, musiałam opuścić wieżę... Nauczyciele mnie tłukli za złe odpowiedzi oraz na mnie wrzeszczeli, a dzieciaki z mojej klasy wyśmiewały się ze mnie i czatowały na mnie cały czas, by mnie tylko upokorzyć, też uderzyć czy też wwalały mi jedzenie, bo mówiły że takie słabe ścierwo jak ja nie zasługuje na jedzenie i że powinnam zdechnąć... - powiedziałam załamana - Tata był wtedy zbyt zapracowany i zbyt przytłoczyły go nowe obowiązki i stanowisko, więc nie miał dla nas czasu... A ja nie zamierzałam mu się skarżyć i jeszcze dodawać mu wtedy problemów! Nie mam zamiaru już nigdy wrócić do wieży, ale martwię się o Lisę, bo nie chcę żeby wpadła w jakieś złe towarzystwo, czy żeby też jej jakie dzieciaki dokuczały.... To nie Twoja wina! Nigdy nie chodziło o Ciebie... - powiedziałam ostatnie zdania pewniej - Po prostu nie mogę znaleźć odpowiedzi, dlaczego oni mnie tak nienawidzili, skoro nigdy nikomu nie dokuczałam i zawsze starałam się jakoś innym pomóc... Przeze mnie zginęła mama, więc może przyszła kara za to że tylko przysparzam ludziom problemy czy tragedie... Zła karma do mnie wróciła i teraz płacę za błędy! Jestem do niczego... Nienawidzę siebie i żałuję że się w ogóle urodziłam! Nawet przed wojną ludzie mnie odtrącali i mówili że nic ze mnie nie będzie... Mieli rację... Mam dosyć życia... - powiedziałam smutno, spuszczając wzrok w podłogę.
< Kias? ;3 ma doła ;c >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz