Mimo wszystko jego słowa mnie trochę zabolały nie wiem jak się z tym czuła Kiarcia, ale ja odczułem w sercu coś dziwnego... Nie mam pojęcia po co im to wszystko było! To jakieś chore, że ktoś uwielbia patrzeć na śmierć człowieka, który myśli, że umiera na zwykłą chorobę... Ilu ludzi już zabili?! Przecież na medyczny przychodzili wszyscy w oczekiwaniu na pomoc! Aż się boję myśleć ile ludzi padło trupem dla ich nienormalnego celu.
- A ty będziesz idealnym kundlem - warknął wściekle wujek mierząc lodowatym wzrokiem pozbawionego przytomności wroga - Edward masz jakieś trucizny i leki do przetestowania? - zapytał przenosząc wzrok teraz na doktorka.
- W składziku czerwone pudło... nie zbij fiolek - rzekł rzucając mu klucze na co skinął głową i ciągnąć za sobą mężczyznę opuścił bez słowa oddział medyczny - Oby zdechł jak najszybciej - mruknął pod nosem wracając do swoich spraw, ale był po nim widać, że jest zły i lepiej do niego teraz bez kija nie podchodzić, bo zagryzie normalnie! Pogadaliśmy jeszcze chwilę z Davem, który po jakiś dwudziestu znowu zabrał nam Rajanka, gdyż nasz maluszek zasnął niespodziewanie przytulony do swojej mamusi a my niestety w naszym obecnym stanie nie mogliśmy się nim zbytnio zajmować, ale na szczęście przyjacielowi nie przeszkadzało opiekowanie się szkrabem więc wziął go ponownie do siebie bez żadnego problemu. Nie chciało mi się jakoś szczególnie spać więc "biegałem" wzrokiem po całym medycznym szukając czegoś co mnie zainteresuje, ale jak zawsze lipa, bo w tym miejscu nic interesującego nigdy nie ma i nie będzie! No przynajmniej dla mnie kiedy jestem pacjentem... Koło godziny dwudziestej kiedy byłem już wynudzony jak mops usłyszałem kroki a po chwili w drzwiach oddziału stanął wujek Eric! Był trochę wybrudzony od krwi, lecz wydawał się bardzo spokojny więc chyba wyżywanie się na tylu wrogach wyczerpało jego nadmiar energii.
- Jak się czujecie? - zapytał podchodząc do nas - Nie zwracajcie uwagi na krew... Nie zdążyłem się przebrać - dodał z westchnieniem na co machnęliśmy niedbale rękami.
- Nie jest najlepiej, ale też i nie najgorzej - stwierdziłem patrząc na kroplówkę, której było coraz to mniej.
- Będzie dobrze! Jesteście silni więc z tego wyjdziecie w przeciwieństwie do nich... - mruknął zły a my już wiedzieliśmy, iż chodzi o te ścierwa z wieży. Nie chciało mi się już rozmawiać o tych cholerach więc popatrzyłem na Kiarcię po czym wskazałem ruchem głowy jej poduszkę, pod którą znajdowały się obrączki dla wujka i Katriny co ją lekko zdziwiło, ale skinęła głową oraz wyciągnęła ozdobny woreczek co jeszcze bardziej zdziwiło Erica.
- Mamy coś dla ciebie i Katriny - zaczęła ukochana podając mu celnym rzutem do rąk woreczek.
- Co to? - zapytał wysypując sobie na rękę dwie obrączki i go zamurowało.
- No to kiedy ślub? - wyszczerzyłem się.
<Kiara? :3 Teraz gonić wujka xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz