Kiedy zobaczyłam tą wielką strzykawkę, którą trzymała Kiara, wzdrygnęłam się i ze strachu odsunęłam się w najdalszy kąt łóżka. Nigdy nie lubiłam igieł, więc każdy kto trzymał igłę, zawsze mnie przerażał. Brat jednak mnie przekonał, bo nie miałam zamiaru znowu stać się kukiełką ONEJ. Dałam swoją prawą rękę, którą ostrożnie wzięła narzeczona brata i wbiła igłę w żyłę. Och jak ja tego nie znoszę! Wbijanie igły to chyba dla mnie najgorsza rzecz na świecie! To okropne uczucie, kiedy coś metalowego wbija Ci się w żyłę, gdzie płynie życiodajna krew.
Poczułam jak cała zawartość strzykawki wędruje mi do żył, co było kolejnym niemiłym uczuciem i zakręciło mi siew głowie. Niestety chyba nigdy się nie przyzwyczaję igieł i podawania czegokolwiek dożylnie... Jedynie kroplówki nie były takie straszne! Robiło mi się ciemno przed oczami i widziałam mroczki. Brat musiał zauważyć, że zrobiło mi się słabo, bo zaraz mnie podtrzymał na łóżku, żebym zaraz się nie wywróciła i nie padła twarzą na podłogę, co z takiej wysokości łóżka, złamałabym sobie na sto procent nos...
- Jeszcze chwilę Tamarao - szepnął spokojnie brat, a ja patrzyłam jak igła wychodzi z mojej żyły, z kąt tryska trochę krwi, co już w ogóle było strasznym widokiem i jeszcze bardziej zbladłam a wzrok stał się zamglony.
- Już po wszystkim - odezwała się nagle narzeczona brata i spojrzała na mnie ze współczuciem.
- Nienawidzę igieł! - powiedziałam powoli dochodząc do siebie, ale było blisko żebym zemdlała. Gdyby nie brat, to z pewnością poleciałabym gębą na podłogę. Po dziesięciu minutach zaczęłam w miarę normalnie funkcjonować, bo oczywiście dalej nie mogłam mówić, co mnie dobijało i irytowało zarazem. I jeszcze musiałam pić to świństwo! Eh... No cóż, skoro ma mi to pomóc, to muszę to niestety przeboleń, ale wolałam zwykłą czarną herbatę. Kiedy niedługo miała być zmiana "warty" u mnie, żeby mnie pilnować, wzięłam kartkę oraz długopis i zaczęłam pisać wiadomość.
" Brat ja nie chcę żeby tu przychodzili inni... Wolę ja jest Jackob i Ty, innych nie chcę widzieć! Boję się ich. Już wolę sama zostać w pokoju i zostać zamknięta na klucz. "
Napisałam i pokazałam bratu kartkę,którą wziął do ręki i szybko przeczytał. Spojrzał na mnie i już znałam jego odpowiedź.
- Przykro mi Tamaro, ale wiesz że ktoś z nas musi cię pilnować - westchnął, na co ja zadrżałam i znowu się skuliłam w rogu łóżka. Nie chciałam żeby ktoś inny się do mnie zbliżał... Nie chciałam! Skoro będą przy mnie czuwać cały czas, to nie mam zamiaru spać! Co prawda to mnie wykończy i nie będę mogła się spotkać z ojcem w snach, ale nic nie poradzę na to że się boję.
Nagle usłyszałam że drzwi się otwierają i zobaczyłam w nich Dava, który po chwili zamknął drzwi i wszedł do środka, na co znowu się wzdrygnęłam, a oczy wypełnił strach. Ufałam tylko bratu, Jackobowi oraz Kiarze. No! Może jeszcze ciut kę Derekowi ale i tak stresowałam się w jego towarzystwie... Przypomniałam sobie, że gdyby nie on, to zabiłabym własnego brata! Na straszne wspomnienia znowu zeszkliły mi się oczy, lecz schowałam głowę w kolanach, więc nie było widać że płakałam. Robiłam to cicho, niczym przerażone dziecko, któremu za pokazywanie uczuć się lało...
Brat wyszedł i zostałam sama z Davem, który na szczęście się nic nie odzywał i chyba pomyślał że w en sposób śpię, więc zostawił mnie w spokoju, za co w duszy byłam mu wdzięczna. Sen chciał mnie wziąć w swoje sidła, lecz się temu opierałam choć z trudem, bo byłam bardzo zmęczona... Dodatkowo przerażało mnie, że gdyby ktoś mnie zaatakował, to nie byłabym nawet w stanie wołać czy prosić o pomoc! Byłam bezbronna i czułam się z tym strasznie. Tamci na pewno będą chcieli się zemścić na mnie, za to co im zrobiłam... Jestem tego pewna.
**
Nie spałam całą noc. Biedny Dave sam w końcu zasnął w nocy, bo chyba był po jakiejś ciężkiej misji i nie wytrzymał biedak... Jednak mnie to uspokoiło, bo nieprzytomny nie zrobił by mi krzywdy. Oczywiście chłopak i tak by mi tej krzywdy nigdy nie zrobił, lecz mój przerażony umysł odbierał rzeczywistość obecnie dużo inaczej, niż kiedyś. Podczas kiedy spał, ja nie ruszyłam się nawet o milimetr. Siedziałam skulona w rogu łóżka senna, lecz zbyt przerażona żeby zasnąć. Koło godziny 9:14 przyszedł mój brat, na co się w duchu ucieszyłam. Spojrzał zdziwiony na Dava, a później na mnie, lecz nie wydawał się być zły na chłopaka że zasnął. Podszedł do niego i zaczął go lekko szturchać, żeby się obudził.
< Reker? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz