środa, 1 lutego 2017

Od Reker'a cd. Will'a

Leki? To na prawdę wszystko przez te głupie leki?! Gdyby Wiliam po nich nie poszedł to bym tu pewnie na zawał zszedł... Szczerze mówiąc to Siergiej i Piter wyglądają jak potwory w każdym świetle. Ciekawi mnie tylko fakt jak ich rodziny wytrzymywała z takimi psycholami... W sumie to nigdy nie widziałem obrączki ślubnej u żadnego z nich, być może je ściągali? A cholera wie! Ale jeśli mieli dzieci to współczuję im z powodu takiego ojca... Założyciel kazał zmienić nam leki a sam stanął pomiędzy naszymi łóżkami i chwycił nas obu za ręce.
- Damy radę chłopcy macie tylko zwidy ich tu nie ma - próbował nas uspokoić, ale i tak ja jeszcze widziałem gdzieś migające sylwetki moich oprawców co mnie niezmiernie irytowało, bo denerwować się już po tym co mi wstrzyknęli nie mogłem.
- Niby nie ma, ale nadal ci idioci tu łażą - mruknąłem odrzucając głowę do tyłu na co on tylko westchnął.
- Zaraz znikną nie myślcie o nich a przejdzie wam szybciej niż myślicie - rzekł spokojnym tonem, który nie wiem jak Will'owi, ale mi nie pomagał w żadnym stopniu...
- Gdyby to było takie łatwe - powiedziałem kładąc rękę na swoim czole - Ty nie wiesz jak to jest gdy leją cię aż do krwi i nie pozwalają zemdleć - jęknąłem przypominając sobie tamten ból. Co tam lanie a raczej katowanie mieli gorsze sposoby bawienia się nami jak zabawkami bez duszy, niektóre z nazw tych tortur nigdy nie przejdą mi przez gardło... Nie odpowiedział mi ani słowem, on tego nigdy nie poczuł i nie poczuje. Wiele razy już mnie porywano i przesłuchiwano, ale nic nie potrafiło się równać z tamtymi wydarzeniami, chodź było to tylko pół roku to ja czułem się jakbym tam spędził pół wieku. Nagle poczułem senność i najzwyczajniej w świecie zasnąłem, oni straszyli, ale szybko uciekali dzięki wilkowi, który prędko mnie chronił za co byłem mu wdzięczny. Byłem ciekawy jak radzi sobie brat, w końcu on nie miał kogoś takiego i bardzo się o niego martwiłem czy daje sobie z nimi radę. Pewnie musiałem się nieźle miotać, bo poczułem jak ktoś mnie przez chwilę przytrzymywał na co chyba się uspokajałem. Po kilku godzinnych męczarniach spędzonych we śnie wreszcie się ocknąłem, zobaczyłem, że Will już nie śpi i mu coś podają. Wiliam uważnie wszystko obserwował jakby się bał, że to trucizna czy coś w tym rodzaju... Wiedziałem jedno, że kolejnego świństwa nie dam sobie wstrzyknąć! Nie miałem ochoty widzieć ich kolejny raz, kiedy zobaczyłem, że lekarz się do mnie powoli zbliż odsunąłem się w najdalszy kąt łóżka i syknąłem jak kot próbując się obronić dajcie mi jeszcze pazury a nie zawaham się ich użyć! Nie pójdzie mu ze mną tak łatwo i nawet mogę zaryzykować dla tej sprawy kłótnią z przyszywanym ojcem, ale i tak mnie nie zmuszą.

<Will? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz