wtorek, 6 grudnia 2016

Od Alana cd. Reker'a

Na świadomość, iż chłopak w ogóle pomyślał że się boję, zaśmiałem się głucho, łapiąc się jego ramienia.
- Że ja? Weź bo umrę- ponownie wydałem z siebie cichy dźwięk, teatralnie łapiąc się za miejsce gdzie powinno być serce.
- Nie udawaj, jeżeli cię to przerasta..-westchnął ciężko, cofając się. W tym momencie podbiegłem do najbliższych drzwi, czyli do wejścia elektrowni. Schowałem się za framugą, by wyjąc "pistolet" uformowany z mojej dłoni, po czym wymierzyłem w chłopaka. Ten, niczego nie świadomy, uniósł na mnie wzrok. Jednak niewidzialny pocisk trafił go prosto w głowę, którą złapał i upadł najpierw na kolana, a potem na resztę ciała. Przyznam, świetny z niego aktor.
- Masz jeszcze dwa życia!- Krzyknąłem, znów się chowając. Przy nasłuchiwaniu, zdałem sobie sprawę iż zna tę "zabawę". Zapewne teraz chowa się za jakimś żelastwem, czekając aż tylko wychylę głowę. I być może, wpadliśmy na ten sam pomysł, gdyż żadne z nas nawet nie pomyślało o wyjściu na przeciw wrogowi. Poświęcenie się, czy życie?
Nie myśląc o tym, wybiegłem z ukrycia, coś krzycząc. Zapewne w jakimś dziwnym, nieznanym nikomu języku.
- BOOM!- Usłyszałem, co nieco wywróciło mnie z równowagi. Nie dość, że zostałem "postrzelony" w nogę, to jeszcze przede mną wylądował papierowy granat. Rzuciłem się na ziemię, jednak *BOOM* spowodowało, że nie żyłem. -Jeden-jeden!
- Na razie- zmierzyłem go swym wzrokiem. I w tedy odwróciliśmy się, widząc jakiegoś gada wymachującego toporem.Dosłownie wyważył ścianę i zaczął warczeć głośniej niż inne trupy. Ślizgiem dotarłem do Shadow'a, starając się skleić z otoczeniem. - Czy to nowy rodzaj zombie?
Przewróciłem oczami widząc, jak stwór spokojnie hasa między beczkami z czymś, co zapewne służy do zasilania czegoś. Pewnie łatwopalne...
- Wiesz..-mruknął- zdarzają się swego rodzaju "Mutanty".
- To....ŹLE,ŹLE,ŹLE!- pchnąłem go, czołgając się na drugą stronę naszej kryjówki, gdyż mutant, jak to nazwał czarnowłosy, był tuż obok nas. Gdyby nas zobaczył, albo zgniótł by nas sobą, albo trafił swoim toporkiem. Chodziło mi po głowie *skąd on go ma?!*. - A więc tak. Tamto coś jest pewnie łatwopalne. Możemy o przedziurawić, zamoczyć go i podpalić. Nawet, jeśli go to nie zabije, to może jakoś zatrzyma a my w tym czasie wbiegniemy do środka- zaproponowałem na jednym oddechu.

<Reker?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz