Wracając jednak do tematu! Kiedy wylądowałem po same łydki w białej, pokrywie śnieżnej zacząłem rozglądać się dookoła siebie jakbym był jakąś zwierzyną bojącą się, iż gdzieś tutaj czai się na nią myśliwy. Upewniwszy się, że było bezpiecznie zacząłem chodzić i szukać dziewczyny z nadzieją, że jeszcze żyje. Nie wiedziałem trochę o co w tym wszystkim chodzi... Strzeliłem do wampira?! Do teraz przed oczami widzę te długie kły. W sumie nie powinno mnie to dziwić skoro sam o dziwo żyję. Długo nad tym wszystkim myślałem przez co czasami nie skupiałem się na swoim zadaniu jakie sobie wyznaczyłem. Z sekundy na sekundę śnieg zaczynał padać coraz mocniej a ja za żadne skarby świata nie mogłem znaleźć piwnookiej co zaczynało mnie na swój sposób martwić. Kiedy myślałem już, że to koniec nagle przywaliłem o coś nogą a gdy spojrzałem w dół zobaczyłem właśnie ją! Wyglądało na to, iż kopnąłem ją w brzuch, ale mało się tym przejąłem, gdyż była jeszcze nieprzytomna więc nie musiałem słuchać od niej jęczenia i przeklinania. Tuż obok leżał ten wampir czy kij wie co. Dla pewności rozwaliłem jej porządnie łeb by suka nie wstała a Grant "wytrzepałem" lekko ze śniegu oraz zabrałem ją na ręce szybko szukając jakiejś kryjówki, którą okazała się niewielka jaskinia, która dzięki Bogu nie była zamieszkiwana przez żadnego niedźwiedzia czy też człowieka. Położyłem Jack na ziemi przykrywając oczywiście najpierw ciepłym kocem wojskowym, bo była normalnie zimna jak lód! Dodatkowo pizgła się w głowę, z której leciało trochę krwi więc musiałem jej to prowizorycznie opatrzyć. A mówią, że faceci są niezdarami - pomyślałem krzywiąc się nieco, lecz szybko wróciłem do ogarniania reszty listy, którą sobie wymyśliłem w głowie. Następnym punktem w niej było ognisko. Nie za bardzo wiedziałem jak to się robi, ale na szczęście jakoś sobie poradziłem i mogliśmy się ogrzać... Nie minęło pięć minut a na zewnątrz panowała okropna śnieżyca. Śnieg był na tyle gęsty, że nie dało się nic innego zobaczyć oprócz szarości. Moja krótkofalówka działała jeszcze przez kilka sekund więc dowiedziałem się, iż moi ludzie dotarli bezpiecznie do ratusza a potem sygnał się urwał.
****
Nie miałem pojęcia ile już tutaj siedziałem... Ognisko nadal płonęło, gdyż co jakiś czas do niego dokładałem... W sumie inaczej umarlibyśmy z zimna. Dziewczyna nadal spała więc towarzyszyła mi tylko i jedynie samotność. Pojedyncze igiełki bólu uderzały w moje ręce, ale ja się nie poddawałem i czuwałem. Nagle słysząc cichy jęk od razu spojrzałem na Jack, która zaczęła powoli się budzić.
- Witamy śpiącą królewnę - zażartowałem próbując się mocniej ogrzać.
<Jack? Jak ci się tam spało? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz