Minęło 10 godzin a ja zaczynam już normalnie wariować! Odcięcie od innych ludzi jest dla mnie bardzo złe w skutkach... Edwarda widziałem tylko dwa razy, ale i tak cieszyłem się jak głupi, że go widziałem. Czułem się bardzo dziwnie... Chciałem iść do Kiary i dzieciaków a najbardziej ciekawiło mnie co się dzieje z moją siostrą, bo nikt mi nic nie chciał powiedzieć! Byłem bardzo wkurzony i co jakiś czas szarpałem się w tych głupich pasach próbując się uwolnić, ale jedyne co otrzymywałem to obtarte do krwi nadgarstki oraz kostki.
- Zwariuję tutaj zaraz - powiedziałem do siebie na głos patrząc w biały sufit. W pewnym momencie przypomniałem sobie o nożu, który był przeze mnie trzymany w kieszeni, której nikt oprócz mnie i osób, którym to pokazałem nie otworzy. Musiałem się nieźle powyginać by się do niej dostać, ale gdy w końcu złapałem za ostrze, które rozcięło mi lekko palce szybko pozbyłem się pasów, które chcąc nie chcąc musiałem rozciąć i zaczynałem się przeciągać. Takie leżenie chyba źle wpływa na moje ciało, ale mniejsza już z tym... Poszedłem pod drzwi, które na szczęście były otwarte więc doktorek musiał o czymś zapomnieć. Nie chcąc zwracać na siebie uwagi wlazłem do szybów wentylacyjnych i cichaczem zacząłem przemieszczać się nad różnymi pomieszczeniami oraz korytarzami. Nie zważałem teraz na to, iż jest ciasno czy coś, bo bardzo chciałem dostać się do swojej siostry. Bałem się trochę, że mnie znienawidziła przez to co jej zrobiłem... Ale to nie moja wina... Ja się nie mogłem kontrolować... To wszystko było jak wiecznie trwający koszmar...
Podczas zgadywania gdzie może znaleźć się kratka do pokoju Tamary przypomniało mi się jak jeszcze za czasów wieży goniliśmy się po szybach wentylacyjnych dla zabawy. W tedy jeszcze nie wiedzieliśmy co się dokładnie dzieje i uważaliśmy Śmierć za wrogów, ale lepiej tego już nie wspominać... Było minęło! Jedyne co chce zapamiętać to tylko te dobre chwile i nic więcej.
Po około pięciu minutach wreszcie znalazłem odpowiednią kratkę, którą od razu odsunąłem i wskoczyłem do pokoju młodej, która od razu spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem, ale ku mojemu zdziwieniu bardzo się ucieszyła na mój widok i nie czekając już dłużej się przytuliła.
- Przepraszam za tamto - westchnąłem tuląc ją do siebie mocniej - Nie chciałem tego... Nie wiedziałem co się ze mną dzieje - dodałem smutno.
- Wiem brat! To nie twoja wina! Wybaczam ci - rzekła od razu a ja się szeroko uśmiechnąłem.
- Dziękuję - powiedziałem od razu.
- Zwiałeś Edwardowi? - zgadła na co niechętnie pokiwałem głową.
- W tej izolatce idzie zwariować - mruknąłem niezadowolony a w tedy poczułem jak ktoś mnie mocno popchnął przez co prawie się wywróciłem - Co jest? - mruknąłem odwracając się za siebie gdzie nikogo nie ujrzałem. Miałem już coś mówić do Tamary, ale w tedy ujrzałem jej karabin snajperski, który trafił w moje ręce.
<Tamara? :3 Hyhy xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz