środa, 7 czerwca 2017

Od Samanthy cd. Erica

Po tych wszystkich lekach i stresach, w końcu znowu zasnęłam w spokojnym śnie. Właściwie to nic mi się ciekawego ni śniło jak zawsze! W sumie to rzadko kiedy mi się coś śni ale dobra...  Mimo wszystko jednak dawno tak spokojnie nie spałam. Nawet gdy byłam u mistrza to ciągle śniły mi się koszmary który teraz niestety nie pamiętam, ale wiem że były one po prostu straszne! Wręcz przerażające, bo zawsze budziłam się cała zlana zimnym potem i ciężko dyszałam rozglądając się wokoło.
Nie wiem właściwie ile spałam, ale nagle poczułam jak ktoś zaciska palce na mojej szyi, przez co otworzyłam gwałtownie oczy i próbowałam odruchowo złapać odrobiny powietrza w płuca, lecz to dawało tylko większy efekt paniki, przez co zaczęłam wierzgać nogami oraz rozpaczliwie starałam się wyszarpnąć temu jak się okazało mężczyźnie. Nie znałam go... Nie wiedziałam km jest, ale wiedziałam tylko że chce mnie zabić!
Strach tylko wszystko pogarszał wszystko i jeszcze bardziej walczyłam o to by złapać oddech, lecz do moich płuc nic nie dotarło. Serce waliło jak oszalałe, a z oczu samoistnie zaczęły lecieć łzy z powodu silnego niedotlenienia mózgu...
- Myślałaś że o tobie zapomnimy?! - warknął na mnie wściekle, lecz powoli przestawałam kontaktować ze światem żywych a przed oczami pojawiały się coraz to większe mroczki... Starałam się cały czas zaczerpnąć powietrza i wierzgałam rozpaczliwie nogami, lecz zbyt silnie mnie trzymał obiema rękami za gardło.
W końcu już nic na oczy nie widziałam przez łzy, a ciało powoli przestawało walczyć i odpowiadać na moje "rozkazy". Czułam jak słabnę i byłam przekonana że to już jest mój koniec! Długo sobie pożyłam w spokoju... Czego ten typ ode mnie chce?! Co ja mu zrobiłam?! Ja go nawet nie znam! Błagam niech mnie nie zabija! krzyczałam rozpaczliwie w myślach, lecz w końcu zaczęłam myśleć o swojej śmierci...
Po chwili moje ręce, które jeszcze minutę temu trzymały i ściskały ręce mężczyzny by mnie jakoś puścił, zaczęły słabnąć, a nogi przestawały się ruszać. Ciało drętwiało, a ja zamykałam już oczy... To koniec pomyślałam i nagle usłyszałam jeszcze jakby ciche warczenie, aż w końcu mnie puścił! Tak, dobrze słyszeliście puścił mnie! Organizm odruchowo, czując iż coś przestało mu blokować drogi oddechowe, zaczął się domagać tlenu, mimo iż już właściwie umierałam...
Zaczęłam brać powietrza gwałtownie do płuc, co sprawiało iż z każdym kolejnym oddechem powracała mi większa świadomość, ostrość widzenia, słuch oraz czucie w ciele. Kiedy zaczęłam już w miarę spokojnie oddychać, wciąż trzymając się lekko za jeszcze przed chwilą ściskane gardło, dostrzegłam wilki, które rozszarpywały tego mężczyznę.
Kiedy patrzyłam na tą scenę z przerażeniem i niedowierzaniem odsunąwszy się w najdalszy kąt łóżka sparaliżowana strachem, dostrzegłam Helsinga.
- Samantho! Spokojnie! Oddychaj powoli - rzekł próbując mnie jakoś uspokoić, co szło dość ciężko. Nadal brałam gwałtowne wtedy, przez co zaczęło mi się kręcić w głowie i znowu zaczęłam widzieć mroczki przed oczami i poczułam straszne zimno, które przeszyło moje ciało. Zaraz zjawiła się znowu ta kobieta i ponownie coś mi wstrzyknęła do żył, a Helsing zasłonił kotarą rzeźnię, która znajdowała się po mojej prawej stronie.
http://i.pinger.pl/pgr78/e38ac1ef000809e252ffd66d
Podkurczyłam nogi pod brodę na łóżku, oplotłam je nogami i zaczęłam nieświadomie lekko się kiwać w przód i w tył. W ten sposób nieświadomie próbowałam się uspokoić i była to tez jakaś reakcja obronna mojego ciała...
- Samantho spokojnie! Nic Ci już nie grozi on nie żyje... - powiedział znowu spokojnie, co troszkę skutkowało. W końcu po jakiś piętnastu minutach złapał ze mną jakiś kontakt lepszy i zaczął się mnie wypytywać kto to jest i w ogóle.
- Samantho... Wiesz może kto to jest? Dlaczego chciał Cię zabić? - spytał uważnie mi się przyglądając, co mi się nie spodobało i jeszcze bardziej się od niego oddaliłam, by choć troszkę poczuć się bezpiecznie co zauważył i sam lekko się też wycofał, dając mi nieco więcej przestrzeni.
- N-nie... - za jąkałam się szybko oddychając - Nie w-wiem, k-kto t-to jest.... - wydukałam jakoś przez ściśnięte gardło i jakoś starałam się uspokoić łzy leczące mi z oczu.
- Pamiętasz może swoją rodzinę? Czy dobrze CI tam było? Źle.... - dopytywał dziwnie, a ja spojrzałam na niego zdziwiona i znowu zagubiona, bo ja tego nie wiedziałam!
- Nic nie pamiętam.... - powiedziałam prawie piskliwie - Nie wiem... Nie wiem czy miałam jakąś rodzinę, nie wiem kim jestem, nic nie wiem! - powiedziałam zrozpaczona i jeszcze bardziej zaczęłam się kiwać w przód i tył, niczym przerażone dziecko w kacie, próbując się nieświadomie tak uspokoić, lecz problem był taki że nie mogłam się tu uspokoić! Nie w tym miejscu, nie teraz...
- Chcę do Pegaza! - powiedziałam jeszcze szybko, ledwie opanowując oddech, który był strasznie szybki, a serce już zaczynało boleć oraz w ten sposób "podpowiadać" ze to dla niego za szybki i nierówny rytm.

< Eric? ;3 ona się boi i nic nie pamięta ;c czuje się zagubiona i nie zrozumiana i czuje się stabilnie tylko czy Pegazie ;c >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz