Nawet nie zdążyłem zareagować, bo do pomieszczenia wleciała Kiara, która od razu podała dziewczynie najprawdopodobniej leki uspokajające i przeciwbólowe oraz szybko, lecz delikatnie opatrzyła jej ranę po wyrwanej kroplówce przez co myślałem, iż ja i Samantha z tej szybkości zaraz oczopląsu dostaniemy. Kiedy siostrzenica skończyła, kasztanowłosa od razu zasnęła a ja oparłem się bardziej na krześle zakreślając w kółko nazwiska, które wydawały jej się znajome. Musze zlecić to szpiegom - pomyślałem drapiąc się po głowie.
- Dobra ja idę załatwić sprawy - powiadomiłem niebieskooką która skinęła na to głową, lecz przed wyjściem przestrzegła mnie o pamięci Samanthy, na którą musieliśmy uważać, bo czasami zamiast polepszyć może się jeszcze bardziej pogorszyć i niczego sobie nie przypomni...
W gabinecie wezwałem do siebie Masona, Kiasa, Leona, Luisa i Kaia, którzy obiecali, że jeszcze dzisiaj dostanę wiadomości o tym co znaleźli. Kazałem im robić wszystko w tempie jakim im pasuje, ale każdy wie, że szpiegi wolą robić szybko, szybko i pewnie moich słów nawet nie usłyszeli. Kiedy nastała godzina szósta zorientowałem się, iż skończyłem wszystkie dokumenty jakie leżały na biurku lub czekały na uzupełnienie już oddawana! Łał jestem świetny... - powiedziałem sobie w myślach wiedząc, że to nie do końca prawda, lecz nie chciałem sobie psuć jeszcze dnia. Czekało mnie jeszcze dzisiaj spotkanie z rodzicami tamtych bachorów, na których mogę sobie zedrzeć całe gardło i mi to przeszkadzać nie będzie, bo się kurna im należy... Tak to jest jak się gówniarzy nie pilnuje! Nudziłem się jak nie wiem, ale rozwścieczyło mnie to że żaden z tych cholernych rodziców się nie stawił więc postanowiłem przedłużyć bachorom pobyt w areszcie... Oczywiście żarcia i picia im nadal nie dawaliśmy, bo skoro mieli odwagę ranić bezbronne zwierze to niech teraz sami cierpią! Warto dodać, że leków przeciwbólowych też im nie podaliśmy więc byli skazani tylko i wyłącznie na naszą łaskę. Na szczęście jakiś żołnierz wrócił z misji i dał mi robotę więc nie nudziłem się tak strasznie, lecz najlepsze zaczęło się dopiero koło szesnastej kiedy przylazły szpiegi z aktami Samanhy. Wyglądali na nieźle zszokowanych więc nie zadając im żadnych pytań zabrałem im teczkę i zacząłem czytać. Samantha Anzai, wiek 21 lat... - zacząłem a później miałem jej kilka zdjęć, opis wyglądu aż w końcu przeszedłem do najciekawszej części... Ponoć była objęta programem ochrony świadków, gdyż była świadkiem potrójnego zabójstwa! Chyba w tym świecie nic mnie nie zdziwi... Postanowiłem porozmawiać z nią jak się obudzi więc zacząłem szukać sobie jakiegoś zajęcia. Przez to wszystko kiedyś, ale to kiedyś, kiedyś, kiedyś osiwieje! Stety albo niestety jak na razie się na to nie zapowiada więc się nie chichrajcie! Kiedy myślałem, że zaraz zasnę na krześle obrotowym obok mnie pojawił się Onix, który szybko podbiegł do drzwi.
- Szybko! - powiedział otwierając drzwi za pomocą swojej magii a ja nie wiedząc co się dzieje pobiegłem za nim na salę Samanthy gdzie jeden z wilczych strażników rozszarpał właśnie gardło jakiegoś człowieka... Dziewczyna ciężko dyszała na łóżku łapiąc się za szyję więc zapewne doszło do próby uduszenia! Szybkim krokiem podszedłem do kasztanowłosej, nad którą się pochyliłem.
- Samantho! Spokojnie! Oddychaj powoli - rzekłem próbując ją jakoś uspokoić.
<Samantha? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz